Katowicki Spodek robił wszystko, co mógł
byle tylko wesprzeć zawodniczki z Muszyny. Właśnie rozgrywany był finał Ligi
Mistrzyń, a gospodynie przegrywały 0:2 i w trzecim secie 8:15. Trener Serwiński
wyładowywał całą swoją frustrację na swoich zawodniczkach. Głównym obiektem
była Diana, która bardzo szybko powróciła do sportu. Hartem ducha zaskoczyła
nie jednego siatkarskiego eksperta. Tuż przed finałami kontuzji nabawiła się
Joanna Kaczor i to właśnie Jarosz znowu była numerem jeden w muszyńskim
zespole.
- Diana nie uderzaj po autach. Staraj się
zahaczyć o blok
- Och, zamknij się – warknęła Diana i
ustawiła się przy linii bocznej boiska.
Jarosz zacisnęła dłonie w pięści. Od kiedy
pamięta była cierniem w oku tego trenera. Wszystko mu przeszkadzało w tym, co
robiła. Rudowłosa robiła wszystko, co w jej mocy. Jednak kontuzja zostawiła
jakiś ślad. Nie byłą tak sprawna jak kiedyś. Do wszystkiego musiała wrócić na
nowo. Słysząc dźwięk, który oznajmiał koniec czasu, jako pierwsza wróciła na
boisko. Była wściekła. Kipiała złością. Wznowiono grę. I nagle jakby role się
odwróciły. To Diana wykrzesała w sobie ostatki sił i pobudziła zespół do pracy.
Dzięki jej energii udało się wygrać trzecią partię, potem doprowadzić do
remisu, a ostatecznie wygrać cały mecz. Jarosz opadła bez sił na parkiet i
zaczęła płakać. Nie wierzyła w to, co się dzieje. Udało jej się udowodnić temu
Serwińskiemu, że nie jest jeszcze skazana na porażkę, że ma całą karierę przed
sobą. Gdy tylko otarła pierwsze łzy zaczęła szukać wśród publiczności Zbyszka.
Przecież był tego dnia w tym miejscu żeby móc podziwiać jej sukces. Zauważyła
go. Stał przy barierkach i bił jej brawo z wielkim uśmiechem na twarzy. Czym
prędzej wstała i pobiegła w jego stronę. Cały czas płakała. Nie wierzyła w to,
czego udało jej się dokonać. Niewątpliwie była bohaterką tego spotkania oraz
całego turnieju.
- Zbyszek – powiedziała i przytuliła się do
niego tak mocno jak tylko pozwalała dzieląca je barierka.
- Moja Mała Bohaterka. Byłaś niesamowita –
powiedział całując ją w czoło.
- Serwiński mnie zdenerwował. Całe
niepowodzenie zgonił na mnie – stwierdziła Diana.
- Ale udowodniłaś mu, że to nie twoja wina.
Wygrałaś. Jesteś największą zwyciężczynią w tym meczu. A teraz leć na
dekorację.
- Będziesz tu?
- No, a gdzie mam być Głuptasku? Będę,
będę.
Diana uśmiechnęła się i pobiegła w stronę
świętujących koleżanek. Była szczęśliwa. Radość przepełniała ją trudna do
opisania. Odebrała złoty medal, uniosła trofeum, a potem dowiedziała się, że
została MVP całego turnieju. Gdy tylko ta wiadomość doszła do jej uszu, upadła
na kolana i zaczęła szlochać w dłonie. Nie wierzyła, że miała tyle szczęścia w
życiu…
KILKA DNI PÓŹNIEJ
Tuż po wygraniu Ligi Mistrzyń Eliza miała
zostać żoną Michała Bąkiewicza. Co prawda ona sama nie grała w drużynie, ale
bardzo mocno kibicowała Dianie. Rudowłosa nigdy nie miała lekkiego życia z
trenerem Muszyny, dlatego zawsze musiała dwa razy mocniej pracować żeby móc
myśleć o grze w pierwszej szóstce. Blondynka wiedziała, że Jarosz to denerwuje,
ale nie pokazuje tego po sobie, bo była gotowa na ciężką walkę. Jednak, kiedy
już cały szum z Final Four odszedł w niepamięć przyszedł czas na skupienie się
na weselu. Do dopilnowania zostały ostatnie szczegóły jak: kolor serwetek i ich
krój, kwiaty w wazonach. Dosłownie pierdoły, o które zawsze dbało się na końcu.
Kremowa suknia panny młodej wisiała w mieszkaniu jej rodziców. Sam Mikołaj był
zaangażowany we wszystko i chciał wszystko wiedzieć. Blondynka z uśmiechem
przyglądała się jak jej synek akceptował Michała i był w niego wpatrzony jak w
obrazek.
Eliza z ulgą przywitała koniec dnia. Była
zmęczona. Od rana do wieczora za czymś jeździła. Byłą wszędzie gdzie tylko
mogła. Ostatecznie wybrała kwiaty i kolor serwetek. Wszystko było biało –
błękitne. Tak. Te dwa kolory idealnie harmonizowały ze sobą i siatkarce bardzo
to połączenie podobało się. Gdy usiadła na kanapie poczuła jak bardzo bolą ją
nogi i kręgosłup i jak mocno jest zmęczona. Marzyła tylko o tym żeby przytulić
się do Michała i zasnąć. Była szczęśliwa. Niewyobrażalnie szczęśliwa. W końcu
miała zostać żoną człowieka, którego kochała. Miała mu powiedzieć sakramentalne
tak i niczego więcej się nie bać. Nie śmiało myślała o drugim dziecku, którego
biologicznym ojcem byłby Bąkiewicz, ale wiedziała, ze musi na razie się z tym
powstrzymać. Co prawda Mikołaj na razie nie miał problemów, ale tej choroby
nigdy nie dawało się wyleczyć. W każdej chwili mógł przyjść kryzys. No i bała
się, że drugie i zdrowe dziecko kochałaby z Michałem bardziej niż Mikołaja. Nie
chciała żeby chłopiec poczuł się odtrącony. Z rozmyślań wyrwał ją Michał, który
usiadł obok niej i objął ramieniem. Blondynka nawet nie usłyszała, kiedy wszedł
do mieszkania.
- Jestem zmęczona – powiedziała i z
uśmiechem i wzięła głęboki oddech, aby móc napełnić płuca zapachem perfum
ukochanego.
- A co dziś robiłaś?
- Ustaliłam kolor serwetek, jakie kwiaty
mają być. Drobiazgi dopinałam na ostatni guzik.
- I serwetki oczywiście zielone.
- Nie, błękitne – zaprzeczyła szybko Eliza.
- Żartujesz, prawda?
- Nie. Michał mówię poważnie. Przecież
rozmawialiśmy o tym.
- To mnie chyba przy tej rozmowie nie było
– warknął mężczyzna, który również nie miał lekkiego dnia w pracy.
- Dwa dni temu mówiłam ci, że wszystko
będzie w kolorze białym i błękitnym. Zgodziłeś się!
- Nic takiego sobie nie przypominam –
mężczyzna szedł w zaparte. – A nim to wszystko załatwiłaś mogłaś do mnie
jeszcze raz zadzwonić.
- I tak byś nie odebrał. Na treningu byłeś.
Zapomniałeś?
- To mogłaś porozmawiać ze mną dziś i
załatwić to jutro. Jak zawsze wszystko załatwiasz sama i zawsze ma być tak jak
ty chcesz!
- Było sobie wybrać inną żonę Bąkiewicz –
powiedziała blondynka i wyszła z ich wspólnego domu.
***
Dokończymy to i nie tylko to. Choćby nie wiem co się działo.
Kocham Was,Kocham Was, Kocham Was! :D Wspanialszej niespodzianki,niż nowy rozdział sprawić mi nie mogłyście :) Zbyszek i Diana są szczęśliwi,i pokazali wszystkim,że cokolwiek by się nie działo,miłość przetrwa wszystko :) Najważniejsze,by odzyskali zaufanie względem siebie,bo to,że się kochają jest oczywiste :) Michał z Elizą z kolei są za bardzo pochłonięci weselem, czego przykładem jest spór o serwetki. Jestem przekonana,że to tylko chwilowe, oboje są zmęczeni, i jedyne czego im potrzeba to odpoczynku,odpoczynku i jeszcze raz odpoczynku :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:*
A my przeczytamy ;)
OdpowiedzUsuńDiana udowodniła wszystkim, co znaczy silna wola i miłość do siatkówki :) Nawet trenerowi pokazała, że jest kimś więcej niż tym co o niej myślał. Nie ma rady, MVP nie zostaje marny gracz ;) W ramionach Zbyszka świętowanie sukcesu, najlepsza puenta ;)
Ale co ja czytam? Michał wszczyna kłótnię o serwetki? Jak mu coś nie idzie, to niech się nie wyżywa na Elizie, bo sam za siebie wyjdzie na tym ślubie. Chory jest chyba.
Pozdrawiam
Kłótnia o weselne serwetki? O mamuniu Bąkiewicz szuka problemu gdzie go nie ma! Chyba sam się tym weselem zestresował, bo większośc narzeczonych nie chce słyszeć pytania o takie pierdoły i takie decyzje pozostawiają przyszłym żonom. No ja też bym się zdenerwowała na jej miejscu.
OdpowiedzUsuńDiana I Zbyszek są szczęśliwi i się wspierają, aż miło a to patrzeć po wszystkim co przeszli! Zastanawia mnie tylko jak częśto w ich życiu wracac będzie temat jej zdrady? Jak dalece on jest w stanie wymazać to z pamięci?
Diana udowodniła, że stać ją na dużo i jeszcze więcej, że nie podda się i będzie walczyć ;)
OdpowiedzUsuńMichał chyba trochę zbyt pochopnie naskoczył na Elizę. Kolor serwetek to zbyt błahy powód do kłótni. Mam nadzieje, że szybko wyjaśnią wszystkie nieporozumienia.
Diana udowodniła, że stać ją na dużo i jeszcze więcej, że nie podda się i będzie walczyć ;)
OdpowiedzUsuńMichał chyba trochę zbyt pochopnie naskoczył na Elizę. Kolor serwetek to zbyt błahy powód do kłótni. Mam nadzieje, że szybko wyjaśnią wszystkie nieporozumienia.
Nie ważne jak często, ważne że jesteście. Szczecie Diany aż emanuje z tego rozdziału. Wcale mnie to nie dziwi, szczęśliwie zakochana a do tego spełniająca sie na polu zawodowym czego chcieć więcej. Do tego udowodniła wszystkim a nawet samej sobie na co ją stać. Za to zachowanie Michała mnie zaskoczyło. Mało który facet zajmował by sie takimi błahostkami i miał pretensje o to ze narzeczona wybiera kolo serwetek na ślub. No cóż może Michał jest inny. Oby tylko teraz Eliza nie zaczęła mieć wątpliwości. Chyba będą musieli przed ślubem poważnie porozmawiać bo inaczej może to nie skończyć się dobrze.
OdpowiedzUsuńWłaśnie tak najczęściej bywa, te najmniejsze pierdółki zaważają o wielu sprawach. I naprawdę w takiej sytuacji nawet ten bulwers Bąkiewicza potrafię zrozumieć. Chociaż z drugiej strony - błękitny do zielonego całkiem zbliżony kolor, mógłby sobie odpuścił Michał i nie denerwować przyszłej małżonki.
OdpowiedzUsuńA z Diany jestem dumna. Udowodniła, że pomimo wieszanych na niej psów może osiągnąć wszystko. Gratuluję jej tego z całego serca, tak jak i cudownego i trwającego przy niej faceta. :)