sobota, 23 lutego 2013

Rozdział 27 - "Co to za cudowny świat"




Przysłuchując się rozmowie telefonicznej swojej przyjaciółki Diana z uśmiechem pokręciła głową. Od tygodnia Zbyszek przebywał wraz z  reprezentacyjnymi kolegami na Pucharze Świata w Japonii, a pannie Jarosz powoli zaczęła ciążyć samotność.  Nadal poruszała się o kulach, więc jakiekolwiek wyjście z mieszkania nawet nie wchodziło w grę. Spędzała, więc wieczoru na oglądaniu jakiś nudnych filmów i zajadaniu się słodyczami, których zapas zostawił jej Bartman.  W jej życie wdarła się monotonia nic, więc dziwnego, że kiedy Eliza wprosiła się na weekend, Diana była wręcz zachwycona jej propozycją.
- I jak kochanie dajecie sobie radę? … Wszystko w porządku?... Odgrzaliście sobie obiad? … Byliście na spacerze z Bogusiem? … No to się cieszę…  Trzymajcie się i proszę cię skarbie uważaj na wujka.
Słysząc ostatnie słowa blondynki Jarosz zaśmiała się głośno. Rozsiadając się wygodniej w fotelu dziewczyna przymrużyła powieki. Tęskniła za Zbyszkiem.  Nie widziała się z nim dopiero od siedmiu dni, a  najchętniej zatonęłaby w jego ciepłym uścisku.  Nie sądziła, że po jej zdradzie ich wspólne relacje będą tak wyglądać. W końcu go skrzywdziła, poszła do łóżka z jego najlepszym przyjacielem, a mimo to Bartman był w stanie wybaczyć nie tylko jej, ale również i Michałowi. Kochał ją i dopiero teraz Jarosz widziała, jakie silne jest uczucie, które ich łączyło.
- Przepraszam cię, pierwszy raz zostawiłam ich samych i aż się boję, co tam Michał wykombinował. – odkładając telefon na blat stolika Eliza spojrzała na  przyjaciółkę – Czasem mam wrażenie, że mam w domu dwójkę dzieci i psa, bo o Bogusiu oczywiście nie mogę zapomnieć.
- Ale jesteś szczęśliwa?
- Jak nigdy przedtem. – na twarzy blondynki pojawił się delikatny uśmiech – Myślałam, że przez tą całą sytuację z Lorenzo nasze stosunki z Michałem pogorszą się, ale on nadal jest przy mnie i przy Mikołaju i nawet na chwilę nie pozwala nam pomyśleć, że nas nie kocha. No, ale dosyć już gadania o mnie. Lepiej powiedz, co u ciebie, u Zbyszka?
Na samo wspomnienie serce Diany zabiło dwa razy  mocniej. Oddałaby wszystko żeby Bartman był teraz przy niej, ale wiedziała, że w obecnej chwili był on potrzebny reprezentacji. W końcu walczyli o przepustkę do Londynu, jak na razie z powodzeniem zajmując pierwszą lokatę w tabeli.
- A mnie i u Zbyszka jest dobrze, bardzo dobrze.
- Wszystko wróciło do normy?
- Czasem mi się zdaję, że jest jeszcze lepiej niż było. Zbyszek bardzo się zmienił przez ten mój wypadek. I mówiąc szczerze to chyba nigdy nie byliśmy tak blisko ze sobą jak jest to teraz.
Taka była prawda. Bartman stał się zupełnie innym człowiekiem od czasu, kiedy przez kilka tygodni rudowłosa była w śpiączce. Teraz potrafił po wieczornym treningu wsiąść w samochód i jechać do Muszyny tylko po to, żeby przez kilka godzin pobyć z Dianą. Ich uczucie przetrwało ciężki i burzliwy okres i teraz bez zwątpienia na nowo w nich odżywało. Byli dla siebie stworzeni i dopiero tak dramatyczne wydarzenia sprawiły, że oboje przekonali się o sile swojej miłości.
- Cieszę się, że wam się udało. Zasługujecie na szczęście.  – siadając obok Diany blondynka objęła ją ramieniem – Poza tym Michał opowiadał mi jak bardzo Zbyszek przeżywał wasze rozstanie. Kocha cię i nie jedni mogą wam tego uczucia zazdrościć.
- Ty nie musisz. – śmiejąc się Diana energicznie pokręciła głową – Michał to wariat, ale zakochany w tobie do szaleństwa wariat.
- Bo wszyscy siatkarze to fajne chłopaki. – Eliza odwzajemniła gest -  A siatkarki to najfajniejsze dziewczyny.
- No ba! Mi tak już siatkówki brakuje, ale na kilka tygodni mogę się z nią pożegnać. Ale będę walczyć żeby jak najszybciej do niej wrócić. A ty za nią nie tęsknisz? Za tą meczową atmosferą, za dopingiem, za wygranymi spotkaniami?
- Tylko czasami, ale kiedy spojrzę na Mikołaja to wiem, że podjęłam dobrą decyzję. On potrzebuje matki. Kiedyś sama musiałam o wszystko walczyć, ale teraz, kiedy mam Michała przynajmniej nie muszę się martwić o jutro.
- No, ale, że wy będziecie ze sobą tak na poważnie. Wybacz, ale nigdy bym nie pomyślała.
- Ja chyba też nie. Ale jak widać los lubi płatać figle.
Popijając z dużych kieliszków czerwone wino dziewczyny rozprawiały na przeróżne tematy. Były dla siebie kimś więcej niż tylko koleżankami z drużyny – były przyjaciółkami. Mogły rozmawiać ze sobą o wszystkim, o każdej swojej porażce, każdym szczęściu. Obie wiedziały, kiedy coś było nie tak. Rozumiały się lepiej niż niektóre rodzeństwo i w pewnym sensie to czuły się jak siostry. Teraz, kiedy Eliza postanowiła raz na zawsze skończyć z siatkówką to właśnie Diana, jako jedyna nie potępiała jej zachowania, nie próbowała wmówić, że popełni największy błąd w życiu, podobnie jak blondynka nie oceniła Jarosz, kiedy ta powiedziała jej o zdradzie. Obie potrafiły słuchać i to był chyba największy atut ich przyjaźni.
- No dobrze, a teraz powiedz, kiedy mamy się szykować z Mikołajem i Michałem na wasze wesele?
- Planujemy na lipiec, ale jak wszystko będzie już omówione to gwarantuje, że wy będziecie pierwszymi gośćmi, którymi będziemy zapraszać.
- No ja myślę. A po ślubie to już tylko rodzinna egzystencja wam zostanie. Dom, dzieci. Właśnie myśleliście już o dzieciach?
- Zbyszek to już od dawna o nich myśli, o całej gromadce. Jeszcze tylko jakby je urodził to byłoby cudownie.
Śmiejąc się radośnie blondynka mocniej objęła ramionami przyjaciółkę.
- Dzieci są cudowne, a te miesiące, kiedy rozwijają się pod sercem, coś wspaniałego. Zobaczysz, kiedy poczujesz pierwsze kopnięcie będzie do najwspanialszy dotyk.
- Na pewno. Ale zamiast mnie pouczać to z Michałem moglibyście się postarać o jakiegoś malucha…

TYMCZASEM
Mocniej napierając palcem na przycisk w dżojstiku Michał burknął coś pod nosem. Razem z Mikołajem grali już trzeci mecz, a on ciągle przegrywał z sześcioletnim chłopcem.
- Miko, ty oszukujesz! – Bąkiewicz spojrzał na chłopca z udawanym oburzeniem – Mógłbyś, chociaż raz zrobić wyjątek i dać mi wygrać. Ty jesteś młody jeszcze masa wygranych meczy przed tobą, a ze mnie taki stary koń. To jak będzie kolejny mecz dasz mi wygrać?
- Chyba w snach! – młody Szymecki zaśmiał się radośnie
Chłopczyk z każdym dniem nabierał coraz więcej siły i ochoty do życia. Znów przypominał tego roześmianego, którego Michał poznał kilka miesięcy temu. W pewnym sensie to zadziwiające jak jeden mały człowiek może obrócić świat dorosłego mężczyzny do góry nogami. Kiedyś Bąkiewicz był zupełnie inny – roztrzepany, biorący z życia garściami, wzbraniający się przed jakimkolwiek większym uczuciem. Był przystojny, popularny i lubiany – cały świat stał przed nim otworem. Chciał się bawić, podróżować po świecie, poznawać masę nowych ludzi, spełnić się zawodowo – tak było kiedyś, dopóki na jego drodze znów nie pojawiła się Eliza. Kochał ją. Zawsze ją kochał. Kiedy osiem lat wcześniej poznali się w Spale był przekonany, że to kolejna, miła przygoda, która w żadnej sposób nie wpłynie na jego życie. Ot przelotny romans, który miał im obojgu dać trochę przyjemności i to wszystko. Jednak się mylił i dopiero, kiedy Eliza wyprowadziła się do Włoch, a kontakt z nią się urwał Bąkiewicz zrozumiał ile dla niego znaczyła. Nie była jedną z wielu… była wyjątkowa, wspaniała... Była jego. Na samo wspomnienia dnia, w którym dowiedział się o podpisaniu przez nią kontraktu z Muszyną, na twarzy bruneta pojawił się szeroki uśmiech. Był szalenie przeszczęśliwy, że znów ją spotka. Zarzekał się, że do niej pojedzie, powie o swoim uczuciu, o tym jak bardzo za nią tęsknił, a tymczasem, kiedy wsiadał już do samochodu z zamiarem pojechania do Muszyny, stchórz. No, bo niby, jakim prawem po ośmiu latach rozłąki miałby jechać do niej i mówić jej o tym jak bardzo ją kocha. Przez te miesiące jej życie mogło ulec radykalnej zmianie i tak też się okazało. Miała syna. Wspaniałego syna, którego Michał pokochał z całego serca. Kiedy trzymał go w swoich objęciach i patrzył w jego czekoladowe tęczówki tak bardzo żałował, że Mikołaj nie był jego biologicznym synem. Gdyby tylko nie pozwolił Szymeckiej wyjechać, gdyby powiedział jej o swoich uczuciach wcześniej, kto wie może teraz z ust chłopca usłyszałby tak wyczekiwane słowo – tato. Tak bardzo tego pragnął. Dla niego Mikołaj już dawno stał się jego przyszywanym synem, teraz oczekiwał tylko na reakcję młodego Szymeckiego.
 
- Wujku ożenisz się z mamą? – Mikołaj mocniej ściskając dłoń Bąkiewicza spojrzał na niego uważnie
- Jak tylko twoja mama przyjmie moje oświadczyny, a żeby tak się stało nasz plan musi pójść idealnie i nikomu ani słowa, tak?
- Pytanie. Ja nikomu nie powiem! – chłopczyk śmiejąc się radośnie nawet na chwilę nie spuszczał wzroku z siatkarza
Nie patrzył na drogę. Kurczowo trzymając się dłoni Bąkiewicza ufał mu bezgranicznie.
- Ale jeżeli ożenisz się z mamą to będziesz jej mężem, tak?
- No tak.
- Czyli jak mama będzie twoją żoną, to znaczy, że ty będziesz moim tatą?
Gwałtownie zatrzymując się w miejscu Michał odwzajemnił wzrok chłopca.
- Mistrzu, ty już dawno jesteś moim synem, wiesz? Wtedy, kiedy po raz pierwszy zobaczyłem cię w tym ośrodku, wiedziałem, że tak będzie.
- I będę mógł mówić do ciebie tato? I będziesz chodził ze mną grać w piłkę i na wywiadówki, kiedy nie będę chciał, żeby mama znała moje oceny?
Śmiejąc się głośno mężczyzna poczochrał Szymeckiego, bo bujnej czuprynie.
- Pewnie, ale coś mi się zdaję, że z tymi ocenami i tak będę musiał poinformować o wszystkim mamę…
 
Od tamtej rozmowy minęło już tyle czasu, a Mikołaj nadal nie mógł pokonać jakieś wewnętrznej blokady i nazwać Michała tatą. Niemniej jednak brunet cierpliwie czekał, nie narzucał mu swojego zdania, nie próbował w żaden sposób wpłynąć na jego decyzję.
- To, co jeszcze jeden rewanż? – obejmując chłopca ramieniem Bąkiewicz uśmiechnął się szeroko – Zobaczysz teraz już tak łatwo się nie dam.
- No to się jeszcze okażę…
… w skupieniu przyglądając się ekranowi telewizora siatkarz intuicyjnie wciskał kolejne przyciski na dżojstiku. Do końca ‘ rozgrywanego ‘  przez nich meczu zostało już raptem kilka sekund, które i tak nie mogły już żaden sposób wpłynąć na wynik. Michał po raz pierwszy od dawna pokonał sześciolatka 2:1.
- Mówiłem ci, że tym razem mi się uda, mówiłem.
- Dałem ci wygrać, tato.
Słysząc słowa chłopca serce Bąkiewicza niebezpiecznie szybko zaczęło bić, ręce drzeć, a pod powiekami poczuł małe kropelki słonej cieczy.
- Co powiedziałeś? – spytał w obawie, że się przesłyszał
- Że dałem ci wygrać.
- Nie to. To później.
- Tato. Powiedziałem coś złego, tak?
- Nie synku. – śmiejąc się radośnie mężczyzna mocno przytulił do siebie chłopca – Wszystko było idealne. – tak długo czekał na te słowa, a teraz były dla niego niczym najpiękniejsza muzyka, ‘ tato’ – Dziękuje…


***
Zgodnie z umową jesteśmy wcześniej i powoli zbliżamy się do końca.

11 komentarzy:

  1. O Boże... Szczęśliwiec z tego Bąkiewicza, nie dość, że ma wspaniałą kobietę,to jeszcze dziecko, które kocha bezgranicznie :) Nie dziwię się, że się wzruszył na słowo " tato " :) Jak widać w przypadku Diany i Zbyszka miłość przetrwa wszystko,a jej znaczenie jest największe, kiedy to możemy tą drugą osobę stracić na zawsze...
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Miłość Diany i Zbyszka przetrwała trudny czas, który tylko zbliżył ich jeszcze bardziej do siebie. Taka miłość jaka jest po między nimi nie zdarza się codziennie.
    Bąkiewicz doczekał się słowa "tato" wypowiedzianego z ust Mikołaja. Nie dziwie mu się, że się wzruszył, bo długo czekał.

    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Diana i Zbyszek oraz ich spojrzenia na ich związek ii miłość jaką się darzą zmieniło się na lepsze, w sumie przecież się mówi ze ciężkie chwile zbliżają jak nic innego, a to spotkało tą dwójkę. Mogę sobie tylko wyobrazić jaką Bąka rozpierała duma gdy usłyszał od Mikołaja słowo tato :) Cieszę się że pokochał Mikołaja równie mocno jak Elizę, jeszcze postarają się o swoje wspólne pociechy choć przecież i tak Mikołaj jest ich wspólnym dzieckiem bo nie jest tak ważne kto jest biologicznym rodzicem, ale kto dziecko wychowuje, opiekuje się i wspiera a tak jest z Michałem

    OdpowiedzUsuń
  4. Michał będzie świetnym ojcem, zarówmo dla Mikołaja, jak i dla swoich biologicznych dzieci. Cudownie patrezć na tak kochających się ludzi.
    Podziwiam Zbyszka, że wybaczył zdradę. Hmmm wybaczył ale czy zapomniał??? Kiedyś w przyszłości będzie im ciężko, bo to wróci gdy w ich związku pojawi się jakiś kryzys.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem i tu! a tylko mam nadzieję,ze tu chociaż będzie szczęsliwe zakończenie,bo jak nie to ja nie wiem co ze sobą zrobię :P
    Fajnie,ze wszystko im się tak poukładało. Michał jest tatą :) Zbyszek i Diana wrócili do siebie,czekam na dwa śluby i jeszcze więcej dzieci ;) Buźka!

    OdpowiedzUsuń
  6. zostałaś nominowana do Liebster Award
    pytania + nowy rozdział,są u mnie na blogu, zapraszam serdecznie
    http://chwile-ulotne-jak-ulotki.blogspot.com/
    Wiedźme :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jakie to było piękne :) Michał jest szczęściarzem! będzie idealnym ojcem dla Mikołaja :) to jak chłopiec powiedział do niego tato :) ściska za serducho :) wierzę, że stworzą najszczęśliwszą rodzinę pod słońcem :) niech się bierze z Elizą za rodzeństwo dla Mikołaja :D, Diana i Zbyszek trudna miłość wielka miłość w nich :) skoro Zbyszek jej wybaczył to dał jej świadectwo jak mocno ją kocha :) mam nadzieję, że będą teraz tylko szczęśliwi :) cudownie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak mężczyzn nie ma, to kobiety mają czas na rozmowy :)Tego im chyba brakowało ostatnio :) i dobrze, że mają siebie :) Niespodziewanie każdej się ułożyło mimo wcześniejszych przeciwności losu :) Zbyszek przebaczył, Michał się zaangażował.
    Oooo, to takie urocze. Mikołaj podarował najcenniejszy prezent Michałowi :) Wcale się nie dziwię wzruszeniu, bo to zaszczyt, tytuł taty. Teraz już mogą być prawdziwą rodziną ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wrócicie niebawem,prawda? :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy coś nowego będzie??

    OdpowiedzUsuń
  11. "Przecież każdy człowiek chce być kochanym. Nie ważne jest to, czy jest sportowcem czy prostytutką..." - to historia o Gabrysi i Zbyszku, którzy nie wierzą w swoje szczęście, bo w ich życiu szczęście chyba się już skończyło. Czy jedno z nich pomoże drugiemu podnieść się i sprawić, że sens życia znowu wróci do Zbyszka? Czy drugie pokaże pierwszemu, że na tym świecie istnieją jeszcze uczucia i warto w nie wierzyć, uszczęśliwiając w ten sposób Gabrielę?
    Jeśli zainteresowało Cię to, to zapraszam na pierwszy rozdział na http://to-tylko-siedem-dni-kotku.blogspot.com/:*
    Pozdrawiam serdecznie,
    Dzuzeppe :*

    OdpowiedzUsuń