środa, 10 października 2012

Rozdział 23 - " Pewnego dnia, w pewien sposób sprawię, że wszystko będzie w porządku."



Mocniej zaciskając dłonie na krawędzi poręczy umocowanej pod oknem na wnętrze OIOM-u Zbyszek oparł swoje czoło o chłodną szybę. Stan Diany nadal się nie poprawiał. Lekarze nie dawali szans na szczęśliwe zakończenie, a Bartman po prostu nie mógł jej stracić. Każdego dnia siedział parę godzin przy jej łóżku, trzymał za rękę, zapewniał, że wszystko się ułoży tylko ona musi się wreszcie obudzić… dla samej siebie, dla niego… dla nich. Podnosząc swój wzrok na jej bezwładne ciało podłączone do przeróżnego rodzaju aparatur siatkarz ostatkiem sił powstrzymywał się przed wybuchem płaczu. Miał już dosyć udawania przed wszystkimi, że radzi sobie w zaistniałej sytuacji. Z każdą mijającą sekundą również pokłady jego nadziei wyczerpywały się, a to było jednoznaczne z tym, że poddawał się. A przecież nie mógł! Musiał o nią walczyć, musiał wierzyć, że ona z tego wyjdzie! W końcu ją kochał, była dla niego najważniejszą osobą pod Słońcem i w momencie gdyby odeszła on odszedłby razem z nią. Tęsknota, ból i gorycz zabiłyby go. Diana była całym jego światem gdyby umarła ten sam świat straciłby jakikolwiek sens.
- Cześć. – męski głos tuż za jego plecami sprawił, że Zbyszek momentalnie się wyprostował – I jak dzisiaj?
Michał Kubiak ubrany w zielony, szpitalny fartuch stanął obok Bartmana. Obaj nawet na siebie nie spojrzeli, ich wzrok niezmiennie skierowany był na wnętrze Sali z nadzieją, że być może właśnie zaraz Diana się obudzi.
- A jak może być? – kręcąc z dezaprobatą głową wyższy z siatkarzy westchnął głośno – Tak samo jak było wczoraj, przedwczoraj, trzy dni temu, tydzień. Wciąż bez zmian.
- Ale ona z tego wyjdzie, prawda?
Zbyszek milczał. Tak bardzo pragnął aby ten koszmar wreszcie się skończył i Diana wróciła do niego, ale słowa lekarzy były niczym ostry miecz, który na wskroś przebijał jego serce. Oni już nie wiedzieli jak mogliby jej pomóc. Swoją pracę już wykonali, teraz można było liczyć jedynie na jakiś cud, ale i ten z każdym dniem wydawał się być tylko nierealnym marzeniem.
- Ona musi z tego wyjść, Misiek. Musi. – mocniej zaciskając pięści na drewnianej poręczy Bartman próbował nadać swojemu głosowi jak najbardziej stanowczy ton – Ona nas nie zostawi, jeszcze nie teraz.
- A jak ty się czujesz? – wzrok Kubiaka powędrował na przyjaciela – Nie wyglądasz dobrze. Może powinieneś być pójść, wziąć prysznic, zjeść coś porządnego i przespać się kilka godzin. Ja z nią zostanę.
- Nigdzie się stąd nie ruszam. Ona w każdej chwili może się obudzić, a ja muszę być wtedy przy niej.
- I myślisz, że jak Diana zobaczy cię w takim stanie to będzie zachwycona. Zbyszek, ty wyglądasz jak wrak człowieka.
Michał wcale nie naginał rzeczywistości. Kilkudniowy zarost, podkrążone oczy, szara cera czy przetłuczone włosy sprawiły, że Bartman za nic nie przypominał siebie sprzed wypadku Diany. Zmizerniał, zmarkotniał, zamknął się na otaczającą go rzeczywistość. Teraz najważniejsza była Jarosz. Od pewnego czasu każdy dzień młodego przyjmującego Jastrzębskiego Węgla nie różnił się niczym od poprzedniego. Od samego rana do wieczora był w szpitalu, dopiero zmuszany przez lekarzy i rodzinę rudej godził się na chwilę ‘odpoczynku’. Jadał bardzo mało, a w momencie gdy kład się spać w dłoniach zaciskał swoją komórką mając nadzieję, że być może zadzwonią ze szpitala z wiadomością, że Diana odzyskała przytomność.
- Zbyszek zaufaj mi. – ciepła dłoń Kubiaka niepewnie wylądowała na ramieniu przyjaciela – Jeśli coś się zmieni od razu do ciebie zadzwonię, a ty jedź do Jaroszów i ogarnij się trochę. Wiesz, że Diana by cię prześwięciła za to, że wcale o siebie nie dbasz. – na twarzy przyjmującego pojawił się nikły uśmiech – Już słyszę jakby nazwała cię nieodpowiedzialnym i smarkatym…
- … dzieciakiem z zapędami playboy’a.
Bartman mimowolnie odwzajemnił gest przypominając sobie te wszystkie ich przekomarzania, docinki i kłótnie na niby. Zawsze w żartach wypominali sobie ‘łatki’ jakie były im przepisywane przez ‘życzliwych’. I takim właśnie sposobem Diana śmiejąc się nazywała Zbyszka playboyem, egoistą, zakochanym w sobie lalusiem, chociaż tak naprawdę dla niej był najwspanialszym, najbardziej czułym, opiekuńczym i zakochanym w niej wariacie bez którego nie wyobrażała sobie swojego życia.
- To jak będzie?
Zbyszek uśmiechnął się delikatnie w stronę przyjaciela po czym wyciągnął w jego stronę prawą dłoń. Kubiak z początku zdziwiony szybko jednak odwzajemnił gest. Po raz pierwszy od czasu kiedy Bartman dowiedział się o zdradzie Diany obaj z Michałem zachowywali się zupełnie tak jakby to nigdy nie miało miejsca. W prawdzie Zbyszek wiedział, że zawsze będzie pamiętał o tym jak oboje go skrzywdzili, ale wybaczył im to i teraz musiało już być tylko lepiej…

TYMCZASEM
Biorąc głęboki wdech Michał ostrożnie położył swoją silną dłoń na drobnej rączce Mikołaja. Chłopczyk się denerwował, Eliza się denerwowała, Bąkiewicz też się denerwował. W końcu jutro z samego rana młody Szymecki miał mieć przeczep, nic więc dziwnego że pomiędzy nimi panowała taka, a nie inna atmosfera. Od tej operacji zależało jego życie, a każda komplikacja mogła mieć katastrofalne skutki.
- Będzie dobrze Mistrzu. – delikatnie musnął swoimi  wargami wierzch dłoni Mikołaja– A jak już wyjdziesz ze szpitala to pojedziemy gdzieś całą trójką, co? Gdzie chciałbyś pojechać?
- Nad morze.
- Zimą? – na twarzy Bąkiewicza pojawił się uśmiech – To chyba, że gdzieś do ciepłych krajów. No, ale pojedziemy tam gdzie będziesz chciał.
Eliza przyglądając się dwójce dwóch najważniejszych mężczyzn w swoim życiu niepewnie odwzajemniła uśmiech. Bała się, śmiertelnie bała się, że straci synka ale nie mogła pokazać swojego strachu Mikołajowi. Tylko Michał widział jak każdego wieczora szlocha w poduszkę, tylko on mógł w takich momentach trzymać ją w swoich ramionach i tylko jego słowa dodawały jej otuchy. On też się bał. Pewnego wieczoru, jeszcze zanim dowiedzieli się o przeszczepie Bąkiewicz powiedział jej słowa, które już na zawsze wyryły się w jej sercu: Nie mogę tak siedzieć z założonymi rękoma i patrzeć jak on umiera. Ja go kocham jak swojego syna i nie mogę pozwolić, żeby umarł. Po prostu nie mogę. Wtedy popłakała się jak mała dziewczynka. Mikołaj przecież zawsze marzył o tym, żeby mieć tatusia, a dzięki Michałowi w pewnym sensie doświadczył tego ojcostwa. Siatkarz siedział z nim do późnych godzin wieczornych, czytał książki, opowiadał bajki, przynosił jakieś małe smakołyki, po prostu przy nim był. Obaj często gdybali co będą robić kiedy młody Szymecki wreszcie wyjdzie ze szpitala. Bąkiewicz obiecał mu wycieczkę do Piotrkowa, Bełchatowa i Zakopanego. Nie ma co ukrywać Mikołaj idealnie okręcił sobie siatkarza wokół palca, a ten z kolei spełniał każdą zachciankę chłopca co z kolei nie do końca podobało się Elizie. Jednak widząc uśmiech na twarzy synka zawsze szybko miękła.
- Puk, puk, możemy? – roześmiany męski głos sprawił, że cała trójka odwróciła się w stronę wejścia do sali
- Wujek Marcin? – widząc znajomą sylwetkę bełchatowskiego środkowego na twarzy chłopca pojawił się szeroki uśmiech
- A tak to ja we własnej osobie. I mam jeszcze kilku gości. Chodźcie chłopaki!
Do niewielkiego pomieszczenia w którym leżał Mikołaj weszli praktycznie wszyscy siatkarze PGE Skry Bełchatów. Napięta atmosfera, która do tej pory panowała w sali stopniowo rozluźniała się pod wpływem śmiechów i żartów zawodników Skry.
- Co wy tak w ogóle tu robicie? – wstając z miejsca Bąkiewicz uważnie spojrzał na przyjaciół
- Jutro gramy z Politechniką więc zdecydowaliśmy się przyjechać dzień wcześniej i jeszcze was odwiedzić. – Mariusz podchodząc bliżej Michała po przyjacielsku klepną go w plecy – I chcieliśmy wam osobiście powiedzieć o akcji jaką udało nam się załatwić. Na jutrzejszym meczu pojawią się ludzie, którzy będą tłumaczyć wszystkim zainteresowanym o co chodzi w byciu świadomym dawcą. Każdy kto będzie chciał uzyska potrzebne informacje, dostanie dokumenty jakie trzeba i bransoletkę na rękę informującą o tym, że są Świadomymi Dawcami.
- Jesteście wielcy. – Eliza wstając z miejsca szybko znalazła się przy kapitanie bełchatowskiej drużyny i mocno się w niego wtulając szepnęła mu na ucho jedno, krótkie słowo – Dziękuje.
Po Wlazłym blondynka podeszła do reszty zawodników i przytulając każdego z nich z osobna powtórzyła tą samą czynność.
- I ja się czujesz Mistrzu? – pochylając się nad leżącym chłopcem Możdżonek  ostrożnie poczochrał go po gęstej czuprynie – Wiesz, że mamy coś i dla ciebie. Ale musisz nam coś obiecać.
- Co takiego? – w tęczówkach chłopczyka pojawiły się dwie iskierki zaciekawienia
- To są wejściówki na nasz mecz w Lidze Mistrzów. – środkowy wyciągnął z kieszeni odpowiedni identyfikator – Najlepsze miejsce jakie można sobie wymarzyć, ale dostaniesz je dopiero jak nam obiecasz, że wyjdziesz z tego, tak? Masz prawie dwa miesiące, żeby dojść do siebie, słuchać lekarzy, przyjeżdżać na wizyty kontrolne, brać leki i tak dalej, tak?
- Pewnie, że tak! – Mikołaj zaśmiał się radośnie – Pojawię się na tym meczu, ale najpierw pojadę z mamą i wujkiem Michałem do niego do Piotrkowa i odwiedzę was w Bełchatowie, prawda wujku?
- Pytanie. Pewnie, że tak Mistrzu. – podchodząc do Elizy Bąkiewicz objął dłońmi ją smukłą talię – Dałem w końcu słowo.
Jedna wizyta sprawiła, że Mikołaj znowu zaczął się uśmiechać, a całe zdenerwowanie wywołane przez jutrzejszy przeszczep chociaż na chwilę uleciało gdzieś daleko. Siatkarze Skry mieli już w końcu ‘wprawę’ w przeganianiu trosk dzieci. Nie od dzisiaj udzielali się przecież w różnego typu akcjach na rzecz chorych maluchów. Ich słowa, żarty czy sama obecność sprawiała, że mali pacjenci chociaż na chwilę przenosiły się do równoległej rzeczywistości w której były zupełnie takie same jak te ‘normalne’ – zdrowe dzieci.
- A właśnie Mikołaj, a wujek Michał chwalił ci się jakiego pięknego orła wywinął kiedyś tuż pod halą? -  śmiejąc się radośnie Winiarski usiadł na skraju łóżka chłopczyka i widząc jak ten delikatnie kręci głową z przyjemnością kontynuował swoją opowieść…

***

Witam. Wiecie, że już powoli zbliżamy się do końca opowiadania? Już został tylko kilka odcinków i historia Zbyszka i Diany oraz Michała i Elizy dobiegnie końca. Następny odcinek dodaje nasza niezawodna Lady Spark. Pozdrawiam..


8 komentarzy:

  1. Czasem sama myśl, że można kogoś stracić na zawsze sprawia, że w jednej chwili zapomina się o wszystkim.. Cieszę się, że Zbyszek wybaczył nie tylko Dianie,ale również Michałowi, który chyba dopiero teraz zachowuje się jak prawdziwy przyjaciel. Mam nadzieję, że Jarosz obudzi się ze śpiączki, bo przecież tak wiele osób czeka na ten moment... Zawsze uważałam, że Skrzaty mają Wielkie serce, i się nie pomyliłam :) Czasem nie zdajemy sobie sprawy, ile możemy dać innym samą obecnością.. Wierzę, że Mikołaj pojawi się na meczu Skry w LM :)

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. mam nadzieję że Diana wyjdzie z tego. no po prostu musi zdarzyć się ten cud i ona musi się obudzić. tyle osób czeka na ten moment... za to końcówka dodaje otuchy. chłopcy ze Skry mają wielkie serca;)
    czekam na enxta
    pozdrawiam;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Widzę że moje proroctwa co do tego ze dawcą może być Diana się nie sprawdziły i dobrze :) Nie wierzę w cuda, wiec nie bardzo wierzę że Jaroszówna z tego wyjdzie, prędzej wieńczę cud u Mikołaja. Ale że to jest opowiadanie wiec ozdrowienie Diany jest możliwe. Cieszy mnie za to pojednanie Michała ze Zbyszkiem, to musiał wiele kosztować i jednego i drugiego. Michała że stawił się w szpitalu Zbyszka że mu wybaczył. Fajny fragment z Mikołajem i siatkarzami z PGE :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak to koniec niedlugo? :( Ja mam nadzieję,ze to wszystko skończy się dobrze! Widzę takie światelko nadziei :) Po pierwsze relacje Diany i Zbyszka. Nie dosyć,ze widać po nim ze ta choroba sprawiła,ze wszystko jej w stanie jej wybaczyć,to jeszcze poprawiły się Jego relacje z Michałem. Cieszy mnie też ze znalazł się dawca dla Mikołaja,mam nadzieje ze operacja sie uda i cała trójka bedzie mogła wyjechac na wymarzone wakacje :) Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem czy w rzeczywistym świecie istnieją cuda ale w Waszym opowiadaniu mogą istnieć!! Prawda?? No bo w sumie czemu nie??
    Ciekawi mnie też czy można wybaczyć przyjacielowi zdradę. Jakoś nie wyobrażam sobie, że mogłabym to zrobić.
    Mikołaj to bardzo dzielny dzieciak i przeszczep musi się udać!

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeśli wiara czyni cuda, musisz wierzyć, że się uda! Zbyszek nie może się poddawać. Musi ciągle mówić do Diany, jaka jest dla niego ważna, że mu na niej zależy, opowiadać o tym, co wydarzyło się w ostatnim czasie... Wtedy na pewno się nie podda :) Cieszę się, że pogodzili się z Michałem :) Szkoda tylko, że doszło do tego w takich okolicznościach...
    Mikołaj, to słodkie dziecko :) On i jego rodzina nie mogą się poddawać. Znalezienie dawcy, to już połowa sukcesu :) Ja wierzę, że wszystko dobrze się skończy. Wystarczy, że ktoś przy nim będzie ;) A oprócz mamy, ma teraz Michała :D Po odwiedzinach siatkarzy i reakcji chłopca na to spotkanie widać, jak ważna w czasie choroby jest obecność drugiej osoby :)
    Pozdrawiam, nulka :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja cały czas mam nadzieje, ze Diana się niedługo obudzi i będzie szczęśliwa ze Zbyszkiem. Obydwoje w końcu na to zasłużyli.
    Cały czas zastanawiam się kto jest dawcą, ale Mikołaja? Może kiedyś poznam odpowiedź na to pytanie. Dobrze, ze Panowie ze Skry go odwiedzili. Dzięki temu Mikołaj na chwilę zapomniał o przeszczepie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Na zmartwienia - Skra ;) Nikt nie ma tyle serdeczności dla dzieci, co grupka przerośniętych facetów ;p urocze to z ich strony, ogromnie ;)trzymam kciuki za zdrowie Mikiego. Tata Bąku go wspiera ;p
    No i ocieplenie na linii Bartman - Kubiak, czego się absolutnie nie spodziewałam, moje drogie ;)
    Czekam na dalsze i nie przyjmuję do świadomości o tym, że to ostatnie odcinki ;p
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń