poniedziałek, 24 września 2012

Rozdział 22 – „Gdybym wcześniej wiedział, że tyle z ciebie w tobie płacze, że tęsknota jednostajnie skrapla się. Gdybym wcześniej wiedzieć mógł. Wszystko byłoby inaczej. Musisz zmienić tamto życie. Teraz już”


„Najpierw tragiczną śmiercią zginął Arek Gołaś. Teraz postać żeńskiej siatkówki walczy o życie w szpitalu w Nysie. Czyżby Hubert Wagner zbierał swoją niebiańską drużynę? Diana Jarosz dalej w śpiączce...” Zbyszek nie czytał dalej. Zdenerwowany rzucił gazetę na krzesło obok. Od kiedy dowiedział się o wypadku był w Nysie. Ani na moment nie pojechał do Jastrzębia Zdrój. Zresztą nie byłby wstanie myśleć o niczym innym. Świadczył o tym fakt, że niezmiernie rzadko zgadzał się pójść do domu państwa Jarosz, żeby się przespać, umyć i zjeść coś porządnego. Jednak sen przychodził na dwie godziny, a potem leżał bezczynnie i wpatrywał się w sufit. Nie wierzył, że to się dzieje naprawdę. Nie wierzył, że to, co lekarze mówią jest prawdą. Twierdzili, że Diana nie ma szans na przeżycie. Dla niego kłamali. Tak perfidnie i tak okrutnie. Przecież jej stan nie mógłby być tak ciężki. Nie mogło być tak źle. Ona nie mogła umrzeć. Mogli już nigdy się nie zejść, ale on musiał mieć tą przeklętą pewność, że ona żyje i gdzieś tam w jakimś państwie rozwija się siatkarsko i spełnia swoje marzenia. Z sali gdzie leżała rudowłosa wyszedł Kuba, który spędził u niej ostatnią godzinę. Brunet podniósł się z krzesełka i podszedł do Jakuba. W jego zawsze wesołych oczach teraz były łzy. Łzy przeklętej niesprawiedliwości. Jego najmłodsza i zawsze rozpieszczana przez wszystkich siostrzyczka nie mogła go zostawić tutaj samego. Zbyszek wskazał głową, że wejdzie do sali, a Jarosz kiwnął głową na znak zgody. Przyjmujący Jastrzębskiego Węgla założył szpitalny fartuch i wszedł do środka. Od razu do jego uszu dobiegł odgłos aparatury, do której podłączona była Diana. Przezroczysta cera, pełna siniaków i strupów nie napawała optymizmem. Mężczyzna podszedł do niej i ucałował ją w czoło. Gdy jej ciało nie drgnęło nawet o milimetr z jego ust wydobył się jęk zawodu. Przecież uwielbiała, kiedy to robił. Usiadł na krześle, które stało obok łóżka. Ujął w swoje dłonie, wątłą rękę Diany.
- Cześć Kochanie – masując rękę dziewczyny cały czas do niej mówił. – Kiedy się obudzisz? Wszyscy tutaj na ciebie czekamy. Twoi rodzice, bracia, ja i koleżanki z drużyny. Ja najbardziej. Chce znów zobaczyć twój promienny uśmiech.
Każde kolejne zdanie przychodziło siatkarzowi z trudem. Płacz uwiązł w gardle, a w oczach gromadziły się łzy, które po chwili walki z samym sobą znalazły ujście i toczyły się powoli po jego policzkach.
- Diana wiesz dobrze, że nie możesz mnie tutaj tak zostawić. Nie samego. Przecież zawsze powtarzałaś, że zginąłbym bez ciebie. I wiesz, co? Miałaś rację. Nie umiem bez ciebie żyć. Wszystko jest tak puste i szare jak świat zimą bez śniegu. Słońce, proszę – mężczyzna ucałował dłoń dziewczyny. – Nie możesz odejść. Przecież między nami wszystko się ułoży. Kocham Cię rozumiesz? Kocham jak wariat.
Na każde jego zdanie odpowiadała mu głucha cisza przerywana odgłosami aparatury. Ale on nie poddawał się i cały czas mówił. Wierzył, że to może pomóc, a przynajmniej chciał żeby to pomogło. Dlatego z szafki przy łóżko zdjął małe pudełeczko, w którym ukryty był pierścionek zaręczynowy. Tak, gdy wrócił na chwilę do mieszkania żeby spakować najpotrzebniejsze rzeczy wziął również ze sobą pierścionek. Zamierzał go dać Dianie, kiedy ta tylko się wybudzi się ze śpiączki. Zamierzał jej obiecać, że nic już nie stanie na drodze ich szczęścia. Wyjął biżuterię i włożył na serdeczny palec Diany.
- Dalej jesteś moją narzeczoną Diana i nie interesuje mnie to, że nie chcesz. Obiecałaś mi, że zawsze będziemy razem, a obietnic złożonych Zbigniewowi Bartmanowi się nie łamie. Proszę nie zostawiaj mnie – wyszeptał ostatkami sił, a następnie dał upust emocjom. Oparł głowę o dłoń kobiety życia i zaczął szlochać jak dziecko. W duchu złorzeczył na niesprawiedliwość na tym świecie.
TYMCZASEM
Eliza stała przed salą gdzie leżał jej syn. Jej jedyne dziecko umierało, a ona nie umiała mu pomóc. Wszystko szło tak jak nie powinno iść. Blondynka niestała od kilku dni i wyglądała jak wrak człowieka. Na nic były usilne prośby Michała, żeby poszła do hotelu i się położyła. Ona chciała być przy swoim jedynym dziecku. Przecież dalej nie znalazł się dawca, a dla Mikołaja każdy dzień był bardzo istotny. A tu wszystko stało w miejscu. Eliza czuła, że wali głową w mur. Jej syn słabł z każdym dniem. Życie uchodziło z jego wątłego ciała, a ona mogła tylko się temu przyglądać. Zajęta swoimi myślami została z nich wyrwana przez lekarza, który sprawował opiekę nad Mikołajem.
- Pani Elizo mam dla pani dobrą wiadomość… - zaczął.
- Znalazł się dawca? - spytała z nadzieją w głosie, a w jej oczach pojawiły się te iskierki radości.
- Tak. Udało nam się. To prawdziwy cud, że wszystko się zgadza. Za dwa dni przeprowadzimy przeszczep, który przedłuży życie Mikołaja o kilka a nawet kilkanaście dobrych lat. On ma prawdziwe szczęście, że ma takich rodziców – powiedział lekarz i uśmiechnął się do blondynki.
- Dziękuję. To tak wiele dla nas znaczy – powiedziała kobieta.
Jej radość nie miała końca i dlatego głównie nie wyprowadziła lekarza z błędu, że Michał nie jest ojcem Mikołaja. Łzy płynęły z jej niebieskich tęczówek. Prowadzący widząc jej radość zostawił ją samą i poszedł dalej – być może by przekazać innej matce, że dla jej dziecka nie ma już szans. Siatkarka oparła się o ścianę i płakała z radości. Mogła wejść do środka i przekazać swojemu synkowi radosną nowinę, ale nie chciała pokazywać mu się w takim stanie. Mikołaj bardzo się o nią martwił i nie lubił, kiedy jest smutna. Nie zrozumiałby od razu, że to są łzy szczęścia, że jest dla niego nadzieja. Przecież to wszystko nagle zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Nagle koszmar stał się rajem. Eliza wiedziała, że dawca nie daje stu procent powodzenia. Najgorsze będzie kilkanaście następnych godzin po przeszczepie, ale byli już o krok bliżej niż dalej.
- Eliza, co się stało? – kolejny raz ktoś wyrwał kobietę ze świata jej myśli.
- Michał… Mikołaj… on…
- Coś z nim nie tak? – w jego brązowych oczach pojawił się strach, a także pierwsze krople słonej cieczy.
- Nie… Znalazł się dawca. Rozumiesz to? Znalazł się dawca. Mój Miko będzie miał nowe życie – kobieta starała się opanować się płacz i mówić w miarę wyraźnie, żeby Michał zrozumiał.
- To cudownie. Wariatko, dlaczego płaczesz? Powiedziałaś już mu? – pytał mężczyzna.
- Nie. Przed chwilą się dowiedziałam. Płaczę ze szczęścia jeszcze godzinę temu wszystko było takie złe i do niczego, a teraz? Teraz mój syn dostaje kolejną szansę na nowe życie.
- Chodź musimy mu to powiedzieć – rzekł mężczyzna i wprowadził blondynkę do sali gdzie leżał jej syn.
Chłopczyk od razu zauważył łzy matki i uśmiech wujka. Kompletnie nie wiedział, co się stało, ale był zbyt słaby, żeby okazać jakikolwiek strach o wiadomość, którą dla niego mają. Nawet, jeśli to miała być wiadomość o przeszczepie. Jednak, kiedy tylko się o tym dowiedział w sali rozległ się głęboki odgłos ulgi, który wydobył się z sześcioletniej piersi Mikołaja. 
***
Tak. Teraz to ja zawaliłam. Przepraszam, ale od kilku miesięcy wszystko mnie przerasta. Mam wrażenie, że wpadłam w jakieś tornado, która rozrzuca moje poukładane życie. Nie umiem skupić się na jednej czynności... Wszystko mnie rozprasza... Przepraszam Was jeszcze raz. Pozdrawiam i postaram się poprawić. Wasza, Lady Spark. 

11 komentarzy:

  1. Szkoda, że w takich okolicznościach Zbyszek potrafił wybaczyć, zapomnieć... Mam jednak nadzieję, że Diana z tego wyjdzie, przecież lekarze też mają prawo się pomylić. Wierzę, że i tak jest tym razem . Uśmiech Mikołaja, to najlepsze podsumowanie tego, co teraz przed nim :) Jestem pewna, że we trójkę sobie świetnie poradzą :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak to już jest, że jak dochodzimi do pewnych wniosków to jest na nie za późno, ale nadzieja jest już bardzo nikła. Wierzę, że Diana nie umrze, bo nadzieja, którą cay czas ma w sobie Zbyszek pomoże jej się z tego wydastać.
    Cieszę się niesamowicie, że znalazł się dawca dla Mikołaja i choć nie wyobrażam sobie, że miałabym żyć ze świadomością, że i tak umrę wcześniej niż moje rówieśnicy, bo tak zostało już z góry przesądzone, to mały jeszcze tego nie rozumie i będzie mógł cieszyć się życiem razem z Elizą i Michałem. Nie wiem czemu, ale nie opuszcza mnie myśl, że w ich życiu narozrabia jeszcze ojciec Mikołaja. Chciałabym się mylić, ale...
    Pozdrawiam ;***

    OdpowiedzUsuń
  3. Czemu mnie naszła myśl że tym dawcą ma być Diana sama nie wiem, za dużo ostatnio czytam książek, wybaczcie. Nie wiem co się ze mną dzieje, ale niemal za kazdym razem gdy czytam opowiadanie o Bartmanie to się krzywię, chyba mi sie przejadł. Moze mi za jakiś czas przejdzie :) Szkoda mi go ze właśnie przez takie niespodziewane wydarzenia człowiek moze stracić coś co kochał najbardziej na świecie. Jednak wierzę że Diana się obudzi. Jeżeli chodzi o Mikołaja to w jego przypadku jest to ogromne szczęście że znalazł się dawca.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakie to wszystko smutne, aż się wzruszyłam. Chyba na prawde się starzeję!
    Diana umiera, a Mikołaj może zyskać życie kosztem innego dziecka i innej zrozpaczonej matki...

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda mi Diany. Mam jednak nadzieje, że ona wyzdrowieje i będzie jeszcze szczęśliwa ze Zbyszkiem.
    Wreszcie dla Mikołaja znalazł się dawca. Dobrze że tak się stało, on jest tylko dzieckiem, a żadne dziecko nie powinno tak cierpieć.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ech...jakie to wszystko przejmująco smutne...Diana ona nie może umrzeć..ja się nie zgadzam i protestuję, Zbyszek ją kocha! i ona tak po prostu nie może odejść! i go zostawić! nie może i już...oni należą do siebie...wierzę że będzie dobrze:) on już jje wybaczył, szkoda, że w takich oklocznościach, ale zawsze. Ufff jak mi ulżyło czytając, że dla Mikołaja znalazł się dawca :) cudownie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. szkoda że Zbyszek dopiero teraz doszedł do takich wniosków....
    mógł przecież już wcześniej wybaczyć Dianie....
    być może wtedy to wszystko potoczyłoby się inaczej....
    ale ja myślę że wszystko będzie dobrze, że ona wyjdzie z tego, przecież zdarzają się cuda...
    a mały Mikołaj jest tego najlepszym przykładem....
    w końcu znalazł się dla niego dawca;)
    czekam na nexta
    pozdrawiam;**

    OdpowiedzUsuń
  8. Upór ludzki... Szkoda, że wiele rzeczy potrafimy wybaczyć temu drugiemu, bardzo często najważniejszemu w naszym życiu człowiekowi, dopiero wtedy, gdy staniemy w obliczu jakiejś tragedii... Szkoda, że Zbyszek zrozumiał, że Diana w dalszym ciągu jest dla niego ważna dopiero w takich okolicznościach :( Cieszę się, że znalazł się dawca dla Mikołaja, bo wiem, jakie to trudne :) Mam tylko nadzieję, że tym dawcą nie okaże się Diana, bo w pierwszej chwili tak sobie pomyślałam... Liczę na szybki powrót do zdrowia Diany no i że przeszczep się przyjmie :)
    Pozdrawiam i czekam na kolejny, nulka :*

    OdpowiedzUsuń
  9. zapraszam na mojego bloga :
    http://siostra-siatkarza.blogspot.com/
    komentować ! :P

    OdpowiedzUsuń
  10. Cieszy mnie,ze przynajmniej u Elizy troche optymizmu wkradło się w zycie. Mam nadzieje,ze Maly wyzdrowieje,a ten dawca to juz pewna sprawa. Szkoda mi Diany.. Zresztą Zbyszek jest wcale w nie lepszej sytuacji. Dopiero kiedy człowiek może stracić ukochaną osobę jest w stanie wybaczyć wszystko i dopiero zdaje sobie sprawę jak wyglądałby świat gdyby na zawsze stracic ukochaną osobę. Ja wierzę,ze Diana odzyska przytomność i wierzę w to,ze jeszcze im się ułozy,ze zaczna wszystko budować od nowa. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  11. This skill use means that quick buy the hot spots that are
    classed as prevalent thanks to logical ranges. Children of every age group generally a
    persistence needed for willpower this means that really need
    to repeat the value of several safety practices with furnace meals.
    Although i can let you know something i have noticed
    and what it appears that request me.

    my website: kettles and toasters at sainsburys ()

    OdpowiedzUsuń