czwartek, 19 lipca 2012

Rozdział 8 – „Kiedyś znajdę dla nas dom z wielkim oknem na świat. Znowu zaczniesz ufać mi nie pozwolę ci się bać.”



Diana, wychodziła właśnie ze swojego pokoju. Wszystkie zegarki w pokoju wskazywały na godzinę 11. Panna Jarosz, nie spała od dobrej godziny. Na imprezie nie wypiła za wiele. Mimo, że chciała tylko zemsty na Zbyszku, to nie zamierzała przekraczać pewnych barier. Dlatego, pilnowała swoich kontaktów z mężczyznami. Kilka razy brunet, próbował złapać ją na imprezie i najprawdopodobniej powiedzieć co myśli o tym wszystkim, ale ona zawsze uciekała. Przez całą noc bawili się w kotka i myszkę. W końcu siatkarz udał się do swojego pokoju żeby odpocząć przed długą drogą do Warszawy. Chwilę po tym i Diana, zwinęła swoje żagle z imprezy i wróciła do siebie. Czy była z siebie zadowolona? W jakimś stopniu tak, ale teraz gdy myślała o tym na trzeźwo nie była z siebie dumna. Najlepszą odpowiedzią byłoby milczenie i udawanie, że jego zachowanie przestało na niej robić wrażenie, ale tego była jeszcze druga strona medalu. Brak odzewu, jakiejkolwiek oznaki zazdrości mógł potraktować jako przyzwolenie na flirty, a co za tym idzie pewnie później wylądował by w łóżku z jakąś fanką i został ojcem jej dziecka.
Na dworze było gorąco więc Diana, nie wzięła bluzy z pokoju. Ledwo wyszła z hotelu, a już poczuła jak ktoś ciągnie ją na bok.
- Jarosz! Pawianie, czy możesz mnie w końcu puścić? – spytała Diana, którą jej brat Kuba ciągnął jak najdalej od wścibskich oczu i ciekawskich uszu lokatorów hotelu.
- Chyba musimy porozmawiać – powiedział po kilku minutach drogi, kiedy to znaleźli się w samym sercu spalskiego lasu.
- O czym? Zgubiłeś klucze do auta? Nie pożyczę ci swojego – powiedziała Diana od razu.
- Nie o to mi chodzi. Wiem, że to nie moja sprawa. Ale czemu wczoraj traktowałaś Zbyszka jak powietrze, a on ciebie jak kogoś niewartego uwagi?
Kuba Jarosz, był człowiekiem, który dla siostry był poświęcić wiele. Razem z Marcinem za punkt honoru postawili sobie cel, żeby chronić małą Dianę przed złem całego świata. Byli jej braćmi, ale również przyjaciółmi. Łączyła ich krew, a także wielkie przywiązanie.
- Marsz rację. To nie twoja sprawa i nie potrzebnie sobie tym głowę zawracasz – powiedziała Diana i odwróciła się do Kuby tyłem.
- Diana, przecież wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko.
- Kuba, to nie ma sensu. Zbyszek, jest twoim przyjacielem. I tak będziesz stał po jego stronie. Wy i ta wasza męska solidarność.
- Diana, za kogo ty mnie masz? To, że Bartman jest moim przyjacielem, nie znaczy, że będę za nim stał kiedy się pokłócicie. Jesteś moją siostrą i nie zależnie od tego po czyjej stronie będzie leżała wina i tak zawsze będę stał za tobą murem. Rodzinę, stawiam wyżej niż przyjaciół – powiedział Jarosz.
Zielone tęczówki Diany, spojrzały na brata i momentalnie się w niego wtuliła. Czuła się okropnie, że tak potraktowała zarówno Zbyszka jak i Kubę – uważała jednak, że ten pierwszy w stu procentach na to zasłużył. Jednak Jakub Jarosz, od zawsze stawiał rodzinę wyżej niż znajomych. Był z nimi związany emocjonalnie bardzo mocno. Wolał wakacje spędzić w Nysie niż na jakiejś egzotycznej wyspie. Cenił sobie rodzinny spokój i właśnie tak chciał, żeby w przyszłości wyglądała jego rodzina. Zawsze ze sobą zżyta i nikt nie podejrzewał nikogo o jakieś tajemnice. Szczerość była dewizą domu Jaroszów, a głowa rodziny pan Maciej pilnował jej jak oka w głowie. Właśnie to on zaraził swoje pociechy miłością do siatkówki, ale nigdy nie ukrywał, że wolałby aby Diana i Kuba nie wiązali się z tym sportem na zawsze. Jednak przeznaczenia nie da się oszukać. A gdy na dodatek doszła do niego wieść, że jego maleńka córeczka spotyka się z siatkarzem, kompletnie się załamał, ponieważ stanowczo za dużo tego sportu znalazło się w jego rodzinie, ale wiedział, że nie może wtrącać się w życie swoich pociech, ponieważ to oni mają podjąć najważniejszą  dla siebie decyzję. Nigdy nie mogą powiedzieć, że to przez ojca czy matkę czują się nieszczęśliwi, bo to przez nich postąpili tak, a nie inaczej.
- Przepraszam, Kuba. Ostatnio to co się dzieje to jest jakaś paranoja – powiedziała Diana i usiadła na pniu ściętego drzewa.
- Coś nie tak ze Zbyszkiem?
- Tak. Widziałeś chyba jak zachowywał się podczas finału Ligi Światowej. O to jak rozdawał autografy? – spytała Diana.
- Mówisz o tej scenie, która zdobi pierwszą stronę tego brukowca co wczoraj wyszedł?
- Nie, o tej przy wręczaniu medali. Jarosz, czasami mam wrażenie, że myślenie cię boli. To już się robi nudne. Te jego niewinne flirty. Czasami nie wiem gdzie oczy podziać na mieście żeby nie widzieć tych bijących ze wszystkich stron okładek.
- Może powinnaś z nim porozmawiać?
- Nie zależnie od wszystkiego i tak winę zgoni na mnie, że nie przyjeżdżam do Warszawy, że wymiguje się karierą. Tylko, że kilka lat gdy założymy rodzinę to nie on będzie musiał powiedzieć stop. Koniec z siatkówką. Teraz mam swoje pięć minut. Nie za kilka lat kiedy będę w ciąży, a potem poświęcę się rodzinie.
- Diana, może…
- Co może? Kuba, ja naprawdę dla niego zrezygnowałam z tej zakichanej Rosji. Dla niego tutaj wróciłam. Dlatego bo się zakochałam. A teraz dowiaduje się, że nic w ten związek nie wkładam, że nie przyjeżdżam o niego. A kiedy chcę to mówi, że nie bo coś mi się po drodze stanie – Diana, nie panowała już nad swoimi emocjami, zaczęła płakać.
- Spokojnie. Siostra, proszę. Spokojnie. Ułoży się. Po prostu Zbyszek, nie lubi kiedy mu się zwraca uwagę w sprawie flirtu, ale uwierz mi, że on nie widzi innej kobiety poza tobą.
- Na Lidze Światowej to udowodnił. Pokazał całym sobą. Może te dwa tygodnie wolnego dobrze nam zrobią.  Nawet nie wiem czy dojechał cały do Warszawy, nie raczył nawet napisać smsa – powiedziała Diana.
- A jesteście razem?
- Już sama nie wiem.
TYMCZASEM
Eliza, obudziła się kilka minut po tym jak Diana w ciszy opuściła pokój. Blondynka, lubiła roztrzepaną atakująca. Często na zgrupowaniach kadry, a także na wyjazdach klubowych dzieliły razem pokój. Dogadywały się, a Diana często pytała o małego Mikołaja, który był oczkiem w głowie Elizy. I może to teraz zabrzmi dziwnie, ale od kilkunastu godzin Eliza nie myślała o synku. Przez te kilkanaście godzin czuła się szczęśliwa. I tylko to się liczyło. W ramionach Michała, spędziła cudowną noc. Tańczyli do białego rana. Uwielbiała wpatrywać się w jego czekoladowe tęczówki. A uśmiech powodował, ze zaczynała się czuć jak nastolatka, bo w brzuchu pojawiały się przysłowiowe ‘motylki’. Jakby te kilka lat nie zmieniło uczuć jakimi się darzyli. Jakby to wszystko było zupełnie nie ważne. Blondynka, musiała sama przed sobą przyznać, że zaczynała ponownie czuć coś do Michała, że jednak stara miłość zardzewiała i nie mogli być tylko przyjaciółmi. Mieli tylko dwa wyjścia: kochankowie lub całkowite zerwanie kontaktów. Jednak i ona i on nie mieli siły, żeby się rozstać definitywnie, bo gdyby ją posiadali to nie było by rozterek serc, dziwnych myśli i natrętnych wspomnień. Wszystko byłoby łatwiejsze, a Eliza nie musiałaby martwić się tym co powie Michał, na jej chorego synka. Jednak życie lubi nam ostro zakręcić drogę, którą idziemy i uwielbia stawiać nam na niej ludzi, którzy spowodują zamieszanie. A przecież nie wszyscy luba nagłe zwroty akcji dobre w filmach sensacyjnych. Do tej grupy ludzi należała Eliza, od kilku lat wolała mieć wszystko ułożone i zaplanowane. Wszelkie obsunięcia budziły jej lęk i burzyły w miarę ułożony porządek. Wszystko miało swoje miejsce i swój czas, ale nie miłość. Dla blondynki już jej nie było. Wystarczyło, że Włoch wyrzekł się swojego dziecka, że złamał jej tym samym serce i zostawił z problemem samą. Jednak, miłość twierdziła inaczej. Uważała, że Szymecka jej potrzebuje, że jest jej niezbędna do oddychania, że kiedyś będzie jej za to dziękować.
- Bąkiewicz, byłbyś łaskaw wyjść z mojej głowy? – spytała sama siebie dziewczyna i wyszła z łazienki w samym białym ręczniku.
Nawet zimny, prysznic nie pomógł w pozbyciu się natrętnych czekoladowych tęczówek, które niebieskooka miała w swoich wspomnieniach, które teraz ukazywały się jej przed oczami. Kobieta, nie zauważyła kiedy zaczęła sobie podśpiewywać pod nosem jakąś włoską piosenkę o szczęśliwej i wiecznej miłości. Jedynym pocieszeniem, albo i nie dla siatkarki był fakt, że Michała Bąkiewicza, przez najbliższe dwa tygodnie miało nie być w Spale, co mogło jej ułatwić zapomnienie o tym co tutaj miało do tej pory miejsce. Jednak nasza pamięć jest tak przewrotna, że właśnie wtedy gdy najbardziej tego pragniemy wszystko jeszcze bardziej powraca z podwójną siłą i działa na nas jeszcze bardziej destrukcyjnie. Aby chociaż na chwilę odgonić od siebie myśli o mężczyźnie, Eliza wykonała krótki telefon do swojego synka.
- Cześć mamusiu – w oczach blondynki pojawiły się łzy, a w głowie zaczęły pojawiać się wyrzuty sumienia.
- Cześć synku. Jak się czujesz?
- Dobrze. Wiesz, że wczoraj był tutaj koncert?
- I jak się bawiłeś?
- Świetnie. I ten pan robił sobie z nami zdjęcia i dawał nam to co ty czasami dajesz kiedy ktoś ci podsunie kartkę.
- Autografy, dawał? – spytała dla pewności Eliza z uśmiechem i całkowicie oddała się rozmowie ze swoim jedynym dzieckiem.
- Tak.
- A co ci się dziś śniło?
- Że przyszedł do naszego domu taki wysoki pan i że ty z nim byłaś i że on był moim tatą – odpowiedział chłopczyk, a po chwili dodał. – Mamo, a wiesz, że będę oglądał twoje mecze?
- Wszystkie?
- Wszystkie. Pani doktor tak powiedziała. A przywieziesz złoty medal?
- Zrobię wszystko co w mojej mocy kochanie – w tym momencie Eliza usłyszała jak coś uderzyło w okno. – Kochanie, zadzwonię wieczorem, dobrze? Muszę kończyć.
- Papa mamo.
Zdziwiona Eliza, podeszła do okna i otworzyła je, a następnie wyjrzała przez nie. Na dole zauważyła Michała Bąkiewicza, którego tęczówki śmiały się jak u małego dziecka. Zauważyła to nawet z wysokości drugiego piętra. Stał tam z bukietem różowych tulipanów. Uśmiechał się do niej i gestem ręki zawołał ją na dół, a ona pokiwała tylko przecząco głową, bo przecież cały czas była nieubrana.
- No, nie pożegnasz się ze mną? – spytał Michał.
- Wiesz, nie wyjdę z pokoju w samym ręczniku – odpowiedziała dziewczyna i zaczęła się śmiać.
- To czekaj. Ja już do ciebie idę – powiedział brunet i czym prędzej pobiegł w stronę wejścia do hotelu.
Blondynka, zaśmiała się radośnie i szybko wybrała pierwsze lepsze ubrania ze swojej szafy, które w przeciągu kilku sekund ubrała. I gdy wychodziła z pokoju wpadła prosto w ramiona Michała, a on bardzo szybko odnalazł jej malinowe wargi za którymi tęsknił w każdej sekundzie, minucie, godzinie, w każdym dniu, tygodniu, miesiącu, roku, kiedy jej nie widział przez ostatnie kilka lat. 

7 komentarzy:

  1. Nie dziwię się tej Dianie, bo w sumie nie dość, że ona ma treningi, i mecze, to jeszcze Zbyszek też, i nie widują się wcale... Z drugiej strony, będąc z nią, mógłby darować sobie ten flirt. Taki Bąkiewicz jest całkiem fajny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Diane zachowanie Zbyszka bardzo zabolało i ona odwdzięczyła mu się tym samym... w sumie to jej się nie dziwie, kocha go, ale też chce coś osiągnąć w życiu za nim założy rodzinę i jej się poświęci... ciekawi mnie bardzo jak Bąkiewicz zareaguje na wieść, że Eliza ma syna? czekam na następny:)
    [czar-dni]
    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Zachowanie Diany jest odrobinę irytujące bo ona sama nie widzi swojej roli w tym kryzysie. Oboje nie potrafią rozmawiać albo się kochają albo kłócą - to na dłuższą metę nie wystarczy.
    Michałowi szczerze kibicuję!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja wcale nie uważam ze wątek Diany w tym rozdziale jest pisany na siłę, Mozę przez to ze bardziej lubię tą młodszą połowkę tego opowiadania, kurcze Diana ma tutaj rację, ja też stoję po jej stronie w tym całym konflikcie jaki się zrodził między nią a Zbyszkiem. Im obojgu jest potrzebna szczerza rozmowa z pohamowaniem własnych emocji i wyrzutów ale czy tak mocne dwa charaktery się na to zdobędą kiedyś pewnie tak ale coś mi mówi że nie prędko. Widzę że u Elizy na nowo zrodziło się uczucie którym obdarzyła Michała kilka lat wcześniej u nich wszystko jest tak jakby na nowo, jak pierwsza nastoletnia miłość czy coś w tym stylu )

    OdpowiedzUsuń
  5. Diana... Hmm.. Dziwna osóbka. Rozumiem: flirty,zazdrość,ale nie można po prostu porozmawiać? Zresztą takie niewinny flirt to chyba nic złego? Poza tym może on po prostu chciał być miły? Podejrzewam,że jeśli tak będzie się zachowywać to może Zbyszka stracić i to nie będzie wtedy wina Bartmana.. A Michała i Elizę uwielbiam. Jaki on jest zakochany! Mam nadzieję,ze kiedy dowie się o chorobie jej dziecka zachowa się jak mężczyzna,a nie jak tchórz. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Uuu Daria chciala zagrać Zbyszkowi na nosie, a teraz jej z tym nie najlepiej. Cóż.. Kuba dobrze czuje sprawę. I to wzruszające co jej powiedział. Takiego brata bym chciała ;)
    Sprawa ze Zbyszkiem nie wygląda najlepiej, ale przecież on może pokazać, że mu zależy i zrobić coś ze swoim zachowaniem.
    Eliza :D Ten wątek tez mi się podoba najbardziej ;p ale to dlatego, że teraz tu jest dość dobrze ;)
    Widać, że się kochają i coś tam się odradza po latach ;) Tulipany na pożegnanie, no całkiem dobry krok Bąku ;) Jaki z niego amant ^^
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Wydaje się, że tak Diana jak i Zbyszek są zbyt uparci żeby spokojnie o tym wszystkim porozmawiać. Mi natomiast coraz bardziej zamazuje się ich obraz, bo jeśli jeszcze niedawno byłam całkowicie po stronie Diany, tak teraz nie jestem już tego pewna. Wiadomo, że chciała wzbudzić w nim zazdrość i się odegrać ale zbyt wiele między nimi to nie zmieniło. Wydaje mi się, że oboje muszą tak na poważnie zastanowić się czego tak naprawdę chcą i oczekują od siebie a później razem podjąć jakąś decyzje.
    Jeśli natomiast chodzi o Elizę i Michała to uczucie, które się miedzy nimi rozwija jest naprawdę piękne. Tym wszystkim dają nam idealny dowód na to, że prawdziwa miłość przetrwa próbę czasu i inne przeciwności by kiedyś ponownie połączyć zakochanych.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń