czwartek, 19 lipca 2012

Rozdział 20 – „O miłości wiemy niewiele. Z miłością jest jak z gruszką. Gruszka jest słodka i ma kształt. Spróbuj zde­finiować kształt gruszki.”


Telefon od Elizy kompletnie zaskoczył Michała. Przecież ostatnie wyniki badań Mikołaja były dobre. Nic nie wskazywało na to, że małemu może się aż tak bardzo pogorszy, że przeszczep będzie potrzebny zaraz. Na wczoraj. Mężczyzna siedział na łóżku i zastanawiał się co może począć w tej sytuacji. Polubił tego małego i wesołego szkraba… A można nawet pokusić się o stwierdzenie, że go pokochał jak własnego, rodzonego syna. Kochał go bo był cząstką Elizy, bez której Michał nie wyobrażał sobie życia. A teraz kobieta była w Polsce sama i musiała sobie z tym wszystkim radzić. A on? A on był na jakiś Mistrzostwach Europy i nie mógł jej pomóc. Zostawił ją z tym kompletnie samą. Obwiniał się, że nie przewidział czegoś takiego i nie zrezygnował z wyjazdu. Powinien ją wspierać, a nie zastanawiać się kto będzie przeciwnikiem Polaków po wyjściu z grupy. To nie tak miało być. Mieli zacząć tworzyć szczęśliwą rodzinę, żeby Mikołaj mógł przez chwilę poczuć jak to jest gdy posiada się i mamę i tatę, którzy się o ciebie troszczę i razem są szczęśliwi. Mieli mu dać to czego Lorenzo pozbawił go na sześć lat i teraz tak nagle się zaczął tego domagać, a nie miał prawa. Bąkiewicz przeczesał ręką włosy. Zaczynało brakować mu powietrza, więc otworzył okno, ale to nie wiele dało. Było mu za gorąco w zwykłej reprezentacyjnej koszulce, którą musiał nosić podczas imprezy. Najchętniej by coś rozwalił. Był wściekły. Jego złość nie miała końca. Wszystko szło nie tak. Nie tak jak powinno. I to od kilku lat. Najpierw Eliza wyjechała i poznała tam jakiegoś Włocha, który zrobił jej dziecko, a potem nagle ją zostawił, bo dowiedział się o chorobie. I kolejne ich spotkanie. Byłych kochanków, których uczucie do siebie nie wygasło.
Bąkiewicz nie chciał tego robić, ale stwierdził, że nie ma innego wyjścia. Musi. Musi iść do Anastasiego i poprosić go pozwolenie na powrót do domu. Czym prędzej wziął jakąś bluzę i wyszedł z pokoju zamykając go na klucz i nie zastawiając się jak Marcin po powrocie z jakiegoś spaceru się do niego dostanie. Kompletnie nie myślał o koledze. Był w tym momencie jednym wielkim egoistom, ale w myślach usprawiedliwiał się tym, że musi wrócić jak najszybciej do Polski. Szybko znalazł się pod pokojem trenerów  i pukając wszedł do środka. Obaj trenerzy obmyślali jakąś taktykę dla zespołu. Rozpracowywali potencjalnego przeciwnika.
- Co jest Michał? – spytał Anastasi po włosku siatkarza i uśmiechnął się do niego.
- Ja przyszedłem w dość nie typowej sprawie – zaczął Bąkiewicz.
- W jakiej? I w ogóle co ty robisz w hotelu? Cała grupa poszła na jakiś spacer a ty tutaj?
- Kilka godzin temu dostałem telefon z Polski… - nie dane mu było skończyć, ponieważ drugi trener mu przerwał.
- Coś się stało z twoją rodziną?
- Nie… A w zasadzie w jakimś stopniu to tak – Michał sam nie wiedział jak ma sformułować swoją prośbę.
- To tak czy nie? – zaśmiał się pierwszy trener kadry, ale cały czas uważnie przypatrywał się zawodnikowi.
Anastasi wiedział, że dla zawodników musi być nie tylko trenerem, ale i ojcem, przyjacielem i psychologiem w jednym. Tylko w ten sposób ta drużyna będzie funkcjonowała w taki sposób jaki powinna. Tylko tak oni skoncentrują się na grze wiedząc, że ze swoimi problemami mogą się do niego zgłosić o każdej porze dnia i nocy. Że on ich nie wyśmieje tylko pomoże czy wesprze, a w razie czego doradzi. Musiał być pomocną dłonią. Inaczej cała jego praca poszłaby na marne.
- Tak. Eliza moja dziewczyna ma synka, który jest chory na mukowiscydodzę. I przed moim wyjazdem wszystko było w porządku. Jednak pogorszyło mu się dopiero kilka godzin temu. Eliza zadzwoniła  do mnie i ja nie mogę tu dłużej zostać. Muszę wrócić do Polski.
Twarz Anastasiego momentalnie przybrała surowy wyraz. W jego kadrze nie było czegoś takiego jak regulamin. Zawodnicy po to mieli języki w buziach żeby się pytać czy mogą coś zrobić i to właśnie zrobił przyjmujący Skry, ale dla trenera było to jak uderzenie w policzek. Michał chciał wrócić do Polski z jasnego powodu i on to doceniał, dla niego rodowitego Włocha też rodzina była na pierwszym miejscu, ale nie mógł na to pozwolić. Kadra potrzebowała tego zawodnika.
- Nie. Michał zostajesz tutaj. Jesteś potrzebny kadrze
- Ale i tak zazwyczaj grzeję ławę – dopiero dotarła do niego wiadomość, że tak naprawdę jest tylko i wyłącznie rezerwowym i nikim więcej. Jego wsparcie polegało na poklepywaniu kolegów w ciężkich sytuacjach na boisku.
- To nie zmienia faktu, że nie zgadzam się na twój wyjazd. Ty sobie wrócisz do Polski i zaraz Ruciak, albo Kubiak dostaną kontuzji i kim ja ich zastąpię?
- Ale trenerze..
- Żadnego ale. Przepraszam Michał, ale teraz najpierw kadra, a potem rodzina. Takie zasady zawodowego sportu – powiedział trener i wrócił do statystyk, a wściekły przyjmujący wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami. 
KILKA TYGODNI PÓŹNIEJ
Czas leciał nie ubłaganie szybko. Nim się Diana obejrzało było już po Mistrzostwach Europy Mężczyzn, a Kobiet zleciały szybciej niż myślała. Wbrew obawom panie na imprezie nie wypadły słabo. Wszyscy skazywali je na porażkę już w fazie grupowej, a one pokazały, że ciężką pracą i koncentracją można zdziałać wiele. Może nie przywiozły medalu złotego czy srebrnego, ale brąz jak na tak młodą ekipę pozbawioną gwiazd był nie lada osiągnięciem. Uśmiechnięte wróciły do Polski gdzie przez kilka dni musiały udzielać przeróżnego typu wywiadów. Cóż Diana również starała się uśmiechnąć, ale nie wychodziło jej to tak jak powinno. Poprosiła trenera o jak rozdysponowanie jej jak najmniejszą ilość wywiadów. Wymigała się od obowiązków kadrowych bólem barku, który podczas Mistrzostw porządnie się nasilił, a nie chciała zaczynać sezonu klubowego od siedzenia na ławce i leczeniu kontuzji. Czy czuła się źle, że zaniedbuje dziennikarzy? Nie. Ona uważała, że jej pierwszym zdaniem jest gra w siatkówkę, nie czuła się w obowiązku do udzielania wywiadów. Zresztą przez ostatnie tygodnie i tak udawała kogoś kim nie była. Sztuczny uśmiech i radość – to były jej znaki rozpoznawcze. Maksymalna koncentracja na każdej akcji i zdobycie punktu – to był jej cel na tej imprezie i z wielką ulgą stwierdziła, że go spełniła. Przez koleżanki nazywana ‘Kurkiem w spódnicy’, bo to na niej opierał się głównie atak kadry. Kiedy Eliza grała jeszcze na World Grand Prix wtedy rozkładało się to w miarę po równo, ale po telefonie który otrzymała pewnej nocy musiała zrezygnować z wyjazdu na Mistrzostwa, ponieważ synek był dla niej ważniejszy. Nikt jej się nie dziwił.
Po imprezie Diana wróciła do Nysy gdzie zamierzała przez kilka dni się relaksować, a potem pojechać do Muszyny zagrać sezon w Polsce. Coraz częściej zastanawiała się czy przypadkiem nie lepiej by było znowu wyjechać zagranicę. Uciec od tego wszystkiego, a już w szczególności od wspomnień. Na razie obowiązywała ją umowa w Muszynie i zamierzała się z niej wywiązać, a potem myśleć o swojej przyszłości gdzieś daleko od Polski. Kuba już dawno był w Kędzierzynie i grał sezon klubowy. Do Nysy wpadał rzadko, a na rozmowy z siostrą też nie miał zbyt wiele czasu. A Diana tak bardzo chciała wiedzieć jedną rzecz. Jedna jedyną. Czy to Zbyszek sobie już kogoś znalazł. Takie wieści doszły do niej pocztą pantoflową. Nie chciała w nie wierzyć, ale wszystko wskazywało na to, że jest to szczera prawda. Czy byłą zła? Była wściekła, bo przecież mówił, że ją kocha i nie ma żadnej innej oprócz nie, a tu co wyszło? Że kilka dni po ich rozstaniu pociesza się z jakąś panienką. Nie chciała żeby chodził przybity czy zdołowany, ale skoro tak szybko sobie kogoś znalazł to czy jego miłość była szczera? Naszła ją masa wątpliwości i pytań na które nikt nie umiał jej udzielić odpowiedzi. Z drugiej strony nie mogła mu mieć za złe tego, że układa sobie życie na nowo. Przecież zdradziła go i to z jego najlepszym przyjacielem. Za nic nie mogła cofnąć świata, a tak bardzo chciała. Chciała znowu poczuć jej dłonie na swoim ciele, ciepłe wargi na swoich ustach, spojrzeć w ukochane zielone tęczówki i na chwilę zapomnieć o całym świecie. Tęskniła za jego głosem, który był najwspanialszą melodią jaką kiedykolwiek słyszała, a już zwłaszcza gdy zadowolony z czegoś szykował dla nich wspólny posiłek. A co jej zostało? Łzy i wspomnienia oraz albumy pełne zdjęć, które będą tylko pokazywały, że kiedyś byli szczęśliwi.
Rudowłosa siedziała właśnie na tarasie i spogląda na pobliski las. Cieszyła się, że rodzice wybudowali dom właśnie w tam cichym i spokojnym miejscu. Nie musiała się wtedy niczym martwić. Była tylko ona i ten las, który dawał jej poczucie bezpieczeństwa, bo odgradzał ją od świata pełnego złych ludzi, którzy tylko czekali na to żeby zniszczyć jej szczęście, albo pomóc jej w tym. Na kolanach miała otworzony album ze zdjęciami. Wspominała. Zanurzała się w przeszłości, bo tylko to umiała robić. Kiedy nie miała świadomości, że musi odbijać piłkę to zamykała się w swoim świecie i wspominała. Karmiła się przeszłością jakby ona mogła stać się przyszłością.  Łudziła się, że jej telefon zadzwoni i po drugiej stronie go usłyszy. Była idiotką.
- A ty znowu tutaj – Diana usłyszała za swoimi plecami głos Kuby, który jak się domyśliła musiał wpaść na rodzinny obiadek.
- Jak widać – odpowiedziała beznamiętnie i upiła łyk zimnej herbaty, która stała obok niej od południa.
- Dalej się tym zamartwiasz – powiedział.
- Jak widać – ostatnio to była jej ulubiona odpowiedź na wszystko.
Kuba usiadł na krzesełku obok i uparcie wpatrywał się w siostrę. Blada, z worami pod oczami, suchą i zniszczoną cerą. Wrak kobiety, którą widział jeszcze kilka miesięcy temu, a właściwie patrzył na zupełnie obcą mu osobę, a przecież była jego młodszą o rok siostrzyczką. Siostrą, która go tak bardzo denerwowała gdy czepiała się go jak była młodsza i szła z nim na treningi. Teraz oddałby wszystko, żeby tamte radosne czasy wróciły.
- Kuba czy Zbyszek kogoś ma? – to pytanie przerwało ciszę, ale i zagęściło atmosferę.
- Co to za pytanie?
- Proste. Czy Zbyszek kogoś ma? Czy przyjechał ktoś z nim na Mistrzostwa? – z całych sił starała się aby głos jej nie drżał.
- Diana… Przepraszam… - nie wiedział czy Bartman z kimś przyjechał, ale tak to wyglądało, a on nie chciał jej okłamywać i robić jakichkolwiek nadziei.
Rudowłosa wstała i bez słowa opuściła taras. Skierowała się do swojego pokoju. Wyjęła walizkę. Plan był jeden. Najpierw Jastrzębie Zdrój, a potem Muszyna. A co jeśli w Jastrzębiu nic nie w skóra. A niech się dzieje wola nieba wtedy. 

8 komentarzy:

  1. Diana , aż na tak surową karę nie zasłużyła.. Chociaż, i ja pewnie , nie potrafiłabym wybaczyć, zdrady, i to w dodatku z moim najlepszym przyjacielem. Widać, że Bąkiewiczowi zależy na Elizie, bo nie wielu , by się zdecydowało , na taki,a nie inny krok...

    OdpowiedzUsuń
  2. Życzę Dianie żeby jednak coś w Jastrzębiu wskórała, cierpi, ale będę wredna i napisze że zasłużyła na cierpienie, co do wątku o Michale, jestem ogromnie zaskoczona taką postawą Anastasiego, myślałam ze się zgodzi, może jakby Eliza była jego żoną, a Mikołaj synem to zachowałby się inaczej to go tam wie

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmm.. Oto jest pytanie czy Andrea słusznie odmówił Michałowi. Gdyby polemizować, to faktycznie, chciał mieć zapewniony skład w wypadku kontuzji.
    Diana jedzie do Zbyszka? Może to i dobrze. Ktoś z nich musi zrobić krok. A o partnerkę Zbyszka niech się nie martwi :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie potrafie zrozumieć dlaczego Anastasi nie pozwolił Michałowi wrócić do Polski aby pomógł Elizie... Ona go potrzebowała, ale on musiła zostać z kadrą... Diana dobrze robi jadąc do Zbyszka... mam nadzieje, że uda jej się z nim pogodzić... czekam na kolejny:):)
    [rajska-rozkosz]
    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  5. Biedna Eliza.. Biedny Michał.. Ona nie może liczyć na jego pomoc,a on biedny nie może ruszyć się na krok. Nie pomyślałabym,ze Anastasi zabroni mu wyjazdu. Myślałam,ze są ważniejsze wartości niż praca i sukces osobisty.. Podejrzewam,ze Michał i tak znajdzie sposób żeby jak najszybciej znaleźć się przy
    Elizie i Mikołaju.
    Co do Diany to mam nadal strasznie mieszane uczucia. Z jednej strony jest mi jej żal,ale z drugiej sama jest sobie winna. Zdrada,zdradą ale z najlepszym przyjacielem narzeczonego boli po stokroć. Ciekawa jestem czy coś wskóra.. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Anastasi bardzo surowo potraktował Michała ale cóż myślał o dobru drużyny i wcale się temu nie dziwię!
    Eliza cierpi - pewnie i na to zasłużyła ale mam nadzieję, ze Zbyszek spróbuje zaufać jej znowu!

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja chcę żeby Dianie i Zbyszkowi jeszcze się udało :) zraniła go okropnie, zdrada z najlepszym przyjacielem boli...teraz ona cierpi...współczuje chociaż sobie zasłużyła...mam nadzieję, że jednak powalczy o Zbyszka! i im się uda:) Oj Andrea jest stanowczy, ja wiem, że reprezentacja jest najważniejsza, ale mógł pozwolić Michałowi chociaż ten jeden dzień spędzić z Elizą i jej chorym synkiem. Ona teraz potrzebuję jego wsparcia i to bardzo. Myślę, że Michał i tak będzie przy nich chociażby nie wiem co. Cudnie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam Dianę i Zbyszka. Błagam nie rozdzielajcie ich :( Na pewno Diana może naprawić całą sytuację.

    OdpowiedzUsuń