czwartek, 19 lipca 2012

Rozdział 19 - "Strach to suma tego, co jest i co może się zdarzyć."


Pogłaśniając muzykę w swoim iPodzie Zbyszek mocniej zacisnął powieki. Chociaż miał na uszach słuchawki i to i tak krzyki oraz śmiechy jego zespołowych kolegów zgromadzonych na w stołówce strasznie go irytował. Polskiej reprezentacji nie sposób były zagłuszyć nawet grube, szklane drzwi prowadzące na taras na którym właśnie znajdował się Bartman. Chłopak nie miał nastroju to żartów dlatego szybko zjadając swoją porcję postanowił, że w samotności odpocznie trochę na świeżym powietrzu. Tęsknił za nią. Tak bardzo chciał ją przytulić czy pocałować, ale z drugiej strony rana, którą mu zadała nadal była tak świeża. Zbyszek nadal nie mógł pojąć jak Diana mogła go zdradzić z jego najlepszym przyjacielem. Przecież byli tacy zakochani, planowali wspólną przyszłość, a tymczasem teraz on nie mógł spojrzeć w oczy ani jej, ani Michałowi, ani tym bardziej sobie. Kiedy pierwsze nerwy opadły i Bartman zaczął racjonalnie myśleć nad całą tą sytuacją wierzył, że w przyszłości uda im się jeszcze odbudować swój związek, ale kiedy przed wyjazdem na Mistrzostwa Europy Diana przyszła do niego, żeby oddać mu pierścionek, nie miał już żadnych złudzeń – to był definitywny koniec. Miłość, którą budowali i pielęgnowali latami okazała się zbyt słaba, aby przetrwać pierwszy poważniejszy kryzys.
Czując delikatne szturchnięcie w ramie zdziwiony brunet zdjął słuchawki i obrócił się twarzą do delikwenta, który przeszkodził mu w kontemplowaniu jego bólu.
-
Można? – Piotrek Gruszka uśmiechając się nikle oparł się łokciami o barierkę tuż przy Zbyszku – Chciałem pogadać.
-
O czym? – wzdychając ciężko Bartman lekko pokręcił głową
-
Widziałem jak po meczu z Bułgarią podszedłeś do barierki i witałeś się z jakąś brunetką, dość czule. Chłopcy też to zauważyli, od razu zaczęli spekulować oczywiście Kubiak najwięcej, a ja wolałem spytać się ciebie.
No tak Julita. Przyjechała specjalnie dla niego z Warszawy tylko po to, żeby go wesprzeć. Gdyby nie ona zapewne załamałby się zaraz pierwszego dnia kiedy Jarosz powiedziała mu o zdradzie.
-
To moja przyjaciółka. Znamy się od lat. Przyjechała na mistrzostwa, to wszystko.
-
Ok. – Piotrek lekko pokiwał głową – A jak ty sobie tak w ogóle radzisz, co?
-
Tak jak widać. Wiesz czasem mam wrażenie, że to wszystko nie dzieję się naprawdę, że to jest tylko jakiś cholerny koszmar z którego zaraz się obudzę i wszystko będzie jak dawniej.
Bolało. Podobno czas leczy rany tylko, że w przypadku Bartmana ta teoria nie sprawdzała się ani trochę. Z dnia na dzień było mu coraz ciężej walczyć z samym sobą, że nie zależy mu już na Dianie. Próbował oczernić ją w swoich oczach, przypominał sobie wszystkie jej wady, które zawsze jej wypominał i to wszystko było bezskuteczne.  Nawet gdy rudowłosa krzyczała, złościła się, strzelała przysłowiowego focha za nic to i tak nadal była tą samą Dianą którą tak mocno kochał, która była dla niego wszystkim i dla której był w stanie do wielkich poświęceń. Szkoda tylko, że ona nie podzielała jego uczucia. Jedno przekręcenie wyrazu, jedno nieporozumienie starczyło, aby dziewczyna niesiona żądzą zemsty posunęła się do najgorszej rzeczy jaką można było zrobić w związku – zdradziła go.
-
Może tylko potrzebujesz czasu. Jesteś młody, całe życie stoi przed tobą otworem. Wiesz jak to mówią tego świata jest pół świata.
-
Taaa, jasne. – teatralnie przewracając oczami Zbyszek oparł się plecami o barierkę tarasu
-
Nadal ją kochasz, prawda?
-
Nigdy nawet na chwilę nie przestałem. Chociaż krzyczałem na nią, wyzywałem, kazałem raz na zawsze zniknąć z mojego życia to nawet na chwilę to moje pieprzone serce i tak wyrywało się do niej.
-
To zrozumiałe. Ale może wy po prostu potrzebujecie czasu, może kiedy odpoczniecie trochę od siebie to znowu będziecie mogli spróbować być ze sobą. Zdrada zawsze boli, a już szczególnie kiedy o dwie bliskie ci osoby.
-
Wybaczyłbyś Igle gdyby przespał się z twoją żoną?
Zielone tęczówki Zbyszka spojrzały uważnie na starszego atakującego polskiej reprezentacji. Brunet doskonale wiedział, że Piotrka i Krzyśka łączą niemal tak samo silne więzy jakie kiedyś łączyły go z Michałem. Dlatego też całkowicie ignorując jego wcześniejszą wypowiedź zadał mu takie, a nie inne pytanie. Był ciekawy jego odpowiedzi, chciał się przekonać czy Gruszka po tych wszystkich latach przyjaźni z Ignaczakiem byłby w stanie zapomnieć mu takie świństwo.
-
Może nie od razu, ale po jakimś czasie na pewno. – uśmiechając się delikatnie pod nosem Piotrek odwzajemnił spojrzenie – W końcu jesteśmy tylko ludźmi i naturalną rzeczą jest to, że popełniamy błędy, cała sztuka polega tylko na tym czy potrafimy się do tego przyznać i wziąć za nie konsekwencje.
Może miał i racje. Zbyszek doskonale pamiętał ile razem z Kubiakiem przeszli. Jak często się kłócili, jak skakali sobie do gardeł, wyzywali się, ale pamiętał również, że kiedy tylko potrzebował Michał zawsze był przy nim. Mógł zadzwonić o trzeciej w nocy a on go wysłuchał i jeśli tylko było to możliwe pakował się w samochód i zjawiał się w mieszkaniu Bartmana. Może właśnie to miało w przyszłości zaważyć na tym, że będzie mógł normalnie z nim porozmawiać.
-
Przemyśl to sobie wszystko Zbyszek, poukładaj tak jak powinno być i zrób wszystko żebyś był szczęśliwy. – Gruszka położył swoją dłoń na jego ramieniu i lekko go poklepał – Bo to o szczęście w tym wszystkim chodzi.
Po raz ostatni uśmiechając się delikatnie pod nosem pewnym siebie krokiem ruszył z powrotem w stronę wejścia do stołówki zostawiając Zbyszka samego ze swoimi myślami...
TYMCZASEM
Siedząc w gabinecie dyrektora ośrodka dla dzieci chorych na mukowiscydozę Eliza nerwowo gładziła dłońmi swojej kolana. Telefon jaki dostała dzisiejszego ranka sprawił, że czułą była roztrzęsiona. Jedna z pielęgniarek swoim cichym i łagodnym głosem przekazała jej informację, która zmroziła jej krew w żyłach – ‘ Dzisiejszej nocy stan Mikołaja znacznie się pogorszył. Dobrze byłoby jakby przyjechała pani najszybciej jak tylko może. ‘ Blondynka sama nie wiedziała jak pokonała te kilometry które dzieliły Spałe od ośrodka. Jadąc z zawrotną prędkością nie zwracała uwagi ani na znaki, ani na innych kierowców. Musiała jak najszybciej znaleźć się przy synku. Przez telefon nikt nie chciał jej podać żadnych konkretnych informacji i jadąc za kierownicą nie myślała o niczym innym jak o Mikołaju. Przecież jeszcze dwa tygodnie temu wszystko było dobrze. Chłopczyk był w Katowicach na meczu, cieszył się, śmiał, bawił, a teraz tak nagle stan jego zdrowia pogorszył się. Przecież to nie mogło naprawdę się dziać. Ostatnie wyniki były dobre, nie było żadnych przeciwwskazań do dłuższej podróży, a już tym bardziej nic nie wskazywało na to, że w najbliższym czasie mogło coś złego się dziać. Oczywiście mukowiscydozę była śmiertelną chorobą, na którą nie było żadnego leku, ale na miłość boską przecież Mikołaj miał dopiero sześć lat. Powinien jak wszystkie inne dzieci bawić się, śmiać, biegać, a nie martwić się o to czy następnego dnia będzie w stanie o własnych siłach wstać z łóżka.
-
Przepraszam, że musiała pani na mnie tyle czekać. – wysoki mężczyzna ubrany w biały szpitalny kitel uśmiechnął się przepraszająco w jej stronę – Musiałem jeszcze zajść do kilku pacjentów, ale już jestem do pani dyspozycji.
-
Co z Mikołajem? – dziewczyna nawet nie starała się silić na jakiekolwiek uprzejmości
Gdy przyjechała do ośrodka pozwolono jej jedynie na krótkie widzenie z synem, tłumacząc, że chłopczyk musi mieć przeprowadzonych jeszcze kilka badań. Kiedy blondynka weszła do sali w której leżał ostatkiem sił powstrzymywała się przed wybuchem płaczu. Jej mały synek leżał w dużym ośrodkowym łóżku otoczony z każdej strony przeróżnymi aparaturami, a na jego białej jak kreda twarzyczce nie było nawet cienia uśmiechu, którym tak zarażał wszystkich podczas Memoriału. Patrząc na nią smutnym wzrokiem nie miał nawet siły, żeby cokolwiek powiedzieć, a kaszel co kilka sekund skutecznie uniemożliwiał mu normalne funkcjonowanie.
-
Nie będę pani oszukiwał. Nie jest za dobrze. – dyrektor zdejmując z nosa okulary dłonią przetarł sobie oczy – Już od kilku dni zauważyliśmy, że z Mikołajem działo się coś dziwnego. Był dziwnie wyciszony, uskarżał się na ból w klatce piersiowej, zdecydowanie częściej kaszlał.
-
W takim razie dlaczego dopiero dzisiaj się o tym dowiaduje?!
-
Sądziliśmy, że to tylko przejściowe. U dzieci z mukowiscydozę takie stany są bardzo często obserwowane i pani już sama o tym powinna wiedzieć.
Jej nierówny, płytki oddech był dało się słyszeć w całym gabinecie.
-
Ale kiedy dzisiaj rano zobaczyliśmy wyniki postanowiliśmy, ze zostanie on przetransportowany do Centrum Zdrowia Dziecka w Międzylesiu, dlatego też musieliśmy panią powiadomić. Potrzebujemy pani zgody na jego przeniesienie tam.
-
Przecież to oczywiste, że się zgadzam. Kiedy będzie karetka?
-
Są już w drodze. Za niecałą godzinę powinni być u nas...
 
... wychodząc z gabinetu Eliza podparła się dłońmi o ścianę. Nogi miała miękkie jak z waty, świat jej wirował, a ciało drżało. Pod powiekami czuła piekące kropelki słonej cieczy. Opadając bezwładnie na stojące nieopodal krzesło schowała twarz w dłonie i pozwoliła łzom powoli cieknąć po swoich policzkach. To co usłyszała od dyrektora było niczym wyrok dla jej synka – Mikołaj natychmiast potrzebował przeszczepu płuc w innym wypadku choroba do końca go zniszczy. Blondynka doskonale wiedziała ile czeka się na przeszczep: tygodnie, miesiące, a czasem nawet i lata a jej synek nie miał czasu. Każdy kolejny dzień miał zsyłać na niego to co nieuchronne – śmierć. A przecież on był jeszcze dzieckiem. Miał tyle planów, marzeń, chciała pojechać w góry, zobaczyć polskie morze, obiecał nawet Michałowi, że pojawi się na kolejnych Mistrzostwach Europy, a teraz to wszystko miałoby się nigdy nie spełnić? Biorąc kilka głębokich Szymecka próbowała chociaż trochę się uspokoić. Lada chwila miała zjawić się karetka, która weźmie Mikołaja do Międzylesia, a ona przecież musiała być przy nim, a chcąc się mu pokazać nie mogła przecież płakać. Wtedy chłopczyk już od razu wiedziałaby, że sytuacja nie jest kolorowa, a on sam nie mógł przestać wierzyć, że w końcu znajdzie się dawca dla niego. Wyciągając z torebki komórkę Eliza drżącymi rękoma wystukała na jego klawiaturze dziewięciocyfrową kombinację. Długo nie musiała czekać, już po pierwszym sygnale usłyszała po drugiej stronie roześmiany głos Bąkiewicza.
-
Cześć Skarbiewłaśnie miałem do ciebie dzwonić. Co słychać?
-
Michał... – jej głos pomimo usilnych starań łamał się
-
Eliza coś się stało? – blondynka od razu wyczuła, że siatkarz się za niepokoił – Dlaczego płaczesz? Lorenzo znowu nie daje ci spokoju i wydzwania?
-
Michał ja jestem u Mikołaja.
-
Co z nim? – bał się to było słuchać – Matko Eliza co z Mikołajem?!
-
Zbierają go do Centrum Zdrowia Dziecka. Od potrzebuje przeszczepu, natychmiast.
Kolejna fala łez wydostała się spod jej powiek.
-
Tylko spokojnie, kochanie. – Bąkiewicz usilnie próbował ją uspokoić chociaż sam denerwował się równie mocno – Wszystko się ułoży, tak. Znajdzie się dawca, musi się znaleźć dawca....

9 komentarzy:

  1. Myślę że rozmowa Zbyszka z Piotrkiem dała mu wiele do myślenia. Jak ja postawiłam się w sytuacji Zibiego to prędzej wybaczyłabym Dianie niż Michałowi. Nie wiem, może przez to że sama zostałam nieźle wyrolowana przez swoich "przyjaciół" Jakoś zdradę w miłości łatwiej przynajmniej mnie się wybacza niż w przyjaźni. Bo skoro Diana straciła głowę, to tak prawdę powiedziawszy Kubiak zamiast to wykorzystać powinien przywołać ją do porządku. Strasznie mi się podoba że tutaj jest ukazana ta druga strona cierpienia, cierpienia faceta, bo to na blogach rzadko spotykane.
    To jest straszne że tak wiele dzieci, nie tylko tego naszego blogowego Mikołaja sięga tak okropna choroba, gdzie tak naprawdę szanse na ratunek są w procentach bardzo małe a przeżyte dni zbliżają do nieuniknionego i tutaj chyba właśnie tak się dzieje, oczywiście życzę by dla małego znalazł się dawca, niestety jeżeli chodzi właśnie o takie przeszczepy jak płuc czy serca jest o to bardzo ciężko.

    OdpowiedzUsuń
  2. W tej sytuacji,to Gruszka zachował się jak prawdziwy przyjaciel, bo oni są zawsze... Mimo , iż nie jest kolorowo,to oni są. Rozumiem , że Kubiak może trzymać teraz dystans ze Zbyszkiem,ale sam sobie na to zasłużył. Przyjaciel, by nie dopuścił do zdrady, tym bardziej z narzeczoną swojego kolegi. Nie dziwię się Bartmanowi, że potrzebuje ciszy, jestem przekonana, że Diana przeżywa to wszystko równie mocno. Mam nadzieję, że znajdzie się ratunek dla Mikołaja, bo mając tak nie wiele lat, ma całą przyszłość przed sobą...

    OdpowiedzUsuń
  3. Zbyszek dorośnie do tego żeby wybaczyć Dianie. Może nie Kubiakowi bo on jednak kierował się zazdrością o szczęście przyjaciela!
    Biedny Mikołaj. Chore dzieci to zawsze straszny widok.!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Zbyszkowi jest teraz bardzo cięzko... nie spodziewał się, ze Daian zdradzi go z jego najlepszym przyjaciele... może jak on sobie to wszystko przemysli jeszcze wybaczy Diania i Michałowi...

    Biedny Mikołaj... mam nadzieje, że znajdzie sie dla niego dawca i bedzie mógł żyć normalnie... czekam na kolejny:):)
    [labirynt-emocji]
    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  5. kuleczka1@onet.com.pl23 lipca 2012 19:42

    Czasem, kiedy nie goniły mnie kolejne kartkówki i sprawdziany, a herbata miętowa spokojnie czekała na moim biurku, zastanawiałam się, dlaczego jest tak, że niektóre opowiadania po prostu wciągają ot tak sobie. Czy sprawką jest fabuła? Styl? A może zwykłe szczęście?
    Zastanawiałam się również, ile jeszcze w sieci jest tekstów, które są godne uwagi, a niestety, przez mój brak czasu nie jestem w stanie przeczytać.

    King powiedział kiedyś w wywiadzie, że dobra historia ma mocny, twardy tyłek. Gdyż ilekroć ktoś ją czyta, musi być przygotowany na solidnego kopniaka, ot, by się obronić i przeżyć w świecie masowej literatury.

    Co prawda, nie jestem autorką opowiadania, na które chciałabym Cię zaprosić, ba! sama autorka nawet nie wie, że ją rekomenduję, ale proszę rzuć okiem na początek historii na sodalane.
    www.sodalane.blog.onet.pl

    Pozdrawiam,
    kulka.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam nadzieje, że rozmowa z Piotrkiem dała Zbyszkowi nieco do myślenia i ten w końcu dojrzeje, do tego aby wybaczyć rudej. Możliwe, że już to zrobił. Widać, że mimo wszystko ją kocha i nadal myśli o ich wspólnej przyszłości. Na pewno nie będzie im łatwo ale wierze, że jakoś sobie poradzą. W końcu się kochają.
    Mikołajowi nie może nic się stać, oni muszą znaleźć tego dawcę, innego wyjścia nie wyobrażam sobie w tej sytuacji.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. myślę że ta rozmowa z Piotrkiem bardzo dużo dała Zbyszkowi....
    poczuł że nadal ma na kogo liczyć.....
    myślę że Bartman wybaczy Dianie...
    tylko po prostu musi to wszystko przemyśleć, dojrzeć do tej decyzji...
    na końcu zrobiło się bardzo smutno....
    mam nadzieję że znajdzie się dawca dla Mikołaja...
    czekam na nexta
    pozdrawiam;***

    OdpowiedzUsuń
  8. Można radzić komuś, ale prawdy o sobie się dowiaduje, gdy sami staniemy w takiej sytuacji. Nie dziwię się pytaniu Zbyszka. Chciał usłyszeć kogoś zdanie, trochę wsparcia, pomocy. Został sam, izoluje się, ale może tylko teraz to tak straszliwie wygląda...
    Do tego wszystkiego Mikołaj w szpitalu. Płuca potrzebne od zaraz i co? Niestety to nie jest narząd, którym szpitale dysponują od ręki i ktoś może przekazać. Bez płuc nie da się żyć. Liczę na to, że Michał będzie dla Elizy oparciem :*
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Widać jak Zbyszek bardzo cierpi. Ale mimo tej całej miłości nie wiem czy potrafiłabym wybaczyć Dianie. Tym bardziej ze zrobiła to z Jego najlepszym przyjacielem. Łatwo jest powiedzieć Piotrkowi,patrząc z boku i nie przeżywając czegoś takiego jak Bartman. To naprawdę musiał być dla niego cios. I sama jestem ciekawa jak się po tym podniesie i jaką ostatecznie decyzję podejmie. Biedny Mikołaj,od małego życie rzuca mu pod nogi kłody. Mam nadzieję,ze szybko znajdzie się dawca,zresztą już Michał o to się postara! Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń