czwartek, 19 lipca 2012

Rozdział 18 – „…radość w czystej postaci nie istnieje, musi być pomieszana ze smutkiem, tak jak prawda blisko sąsiaduje z kłamstwem, a miłość z nienawiścią.”


Mały Mikołaj stał obok sporo wyższego od siebie wujka, którym był Marcin Możdżonek. Eliza i Michał zapomnieli jednej rzeczy z hotelu i musieli się po nią wrócić dlatego zostawili chłopczyka pod chwilową opieką środkowego. Mikołaj bawił się właśnie maskotką i starał się co jakiś czas zerkać na Marcina żeby upewnić się, że mężczyzna jest tuż obok niego co dawało mu poczucie bezpieczeństwo. W pewnym momencie zadzwonił telefon Możdżonka. Nim odebrał zwrócił się do chłopca.
- Mikołaj ja odejdę pięć kroków, ale ty stój tutaj dobrze? Mam cię cały czas na oku.
- Jasne wujku.
- Mądry chłopiec – mężczyzna potargał włosy sześciolatka i odszedł powiedziane pięć kroków.
Dziecko przytuliło do siebie maskotkę i coś do niej mówił, a po chwili potrząsał nią jakby był na nią zły. Pod koniec wybuchał radosnym śmiechem. Mikołaj nie potrzebował absorbować swoją osobą ludzi naokoło siebie. Umiał bawić się sam.
- Cześć maluchu – nie wiadomo kiedy obok dziecka Elizy pojawił się jego biologiczny ojciec.
Zawołał do niego po włosku co dziecko natychmiast przyjęło z radością. Od małego uczyło się go na równi z polskim więc doskonale wszystko rozumiał.
- Dzień dobry – powiedział malec.
- A co ty tu tak sam stoisz? –Lorenzo doskonale wiedział jak podejść kilkuletnie dziecko i w miarę inteligentnie przekonać do swoich racji.
- Nie sam. Wujek Marcin jest tam i mnie pilnuje – Mikołaj wskazał palcem na Możdżonka.
- A gdzie twoja mama?
- Poszła z wujkiem Michałem po coś do hotelu, bo zapomnieli – odpowiedział.
- A wiesz kim ja jestem?
- Włoskim siatkarzem – zaśmiał się chłopczyk.
Malec był bardzo otwartym i ufnym dzieckiem. Bardzo łatwo można było zdobyć jego zaufanie. Elizę trochę to martwiło, ponieważ bała się żeby przypadkiem z tego powodu nie popadł w poważne problemy. Tyle się słyszało o różnego typu porwaniach. Ona nie przeżyłaby gdyby jej malutkiemu synkowi coś się stało.
- Ale czy wiesz kim ja dla ciebie jestem?
- Nieznajomym, a mamusia mówi, że nie powinienem rozmawiać z nieznajomymi.
- Dobrze mamusia mówi. Ale nie powiedziała ci kim jestem – Mikołaj spojrzał na niego lekko zdenerwowanym wzrokiem. Nie lubił kiedy ktoś kilka razy powtarzał mu jakieś pytanie i nie zamierzał na nie odpowiedzieć. – Jestem twoim tatusiem.
- Słucham?
- Jestem twoim tatusiem. Teraz będziemy się częściej widywać, a może nawet zamieszkamy razem.
- Ja nie mam tatusia. Mamusia powiedziała, że on nie chciał widzieć jak choruję i nas zostawił.
- Ale… - Lorenzo nie zdążył nic powiedzieć, ponieważ chłopiec rozejrzał się dookoła i szybko pobiegł w stronę Elizy i Michała, którzy wychodzili z hotelu.
Włoch przypatrywał się uważnie dziecku, które z ogromną ufnością wpadło w ramiona Bąkiewicza i z wielką czułością przytuliły się do jego nieogolonego policzka, a następnie musnęło go drobnymi usteczkami, co wywołało szczery śmiech u Elizy i Michała, a sam Mikołaj coś zaczął im tłumaczyć i wskazywać na Lorenzo.
„Przepraszam Cię, złamałam serce Twe. W kolejnym życiu będzie tak, jak tego chcesz.
Więc wybacz mi […] Gdy patrzysz tak na mnie i w oczach masz łzy...”
Diana pakowała swoje rzeczy do swojej torby. W zasadzie dopakowywała takie rzeczy jak kosmetyczka czy stabilizatory. Za czterdzieści pięć minut miały wyjeżdżać na Memoriał Agaty Mróz. Na ostatni sprawdzian przed Mistrzostwami Europy. Przed wyjazdem miała jednak jeszcze jedną rzecz do zrobienia. Zapinając torbę i zarzucając ją sobie na ramię z szafki przy łóżku ściągnęła pudełeczko z jej pierścionkiem zaręczynowym. Musiała mu go oddać. Nie miała prawa go zatrzymać. Mimo, że Zbyszek miał tyle godności żeby go od niej nie wołać to ona jednak nie chciała go widzieć. On powinien zrobić z nim co chce, a nie ona. Nie zasługiwała na niego. Nadal czuła się brudna i nic nie warta. Zgadzała się ze słowami Bartmana. Zachowała się jak pierwsza lepsza. Wskoczyła do łóżka jego najlepszemu przyjacielowi i nie tylko rozbiła swój związek, ale i jego przyjaźń. Była chodzącym nieszczęściem. Ale nic jej nie usprawiedliwiało. Nic. Zupełnie nic. Poprawiając ułożenie ciężkiej torby wyszła z pokoju i skierowała swoje kroki do pomieszczenia gdzie byli zameldowani Zbyszek i Krzysiek. Po Memoriale nastąpiły pewne przemeldowania w pokojach. Kobieta tylko przez plotki dowiedziała co zaszło między Bartmanem i Kubiakiem. To spowodowało jeszcze większe wyrzuty sumienia i chęć rzucenia tego wszystkiego w diabły, ale wiedziała, że skoro naważyła sobie piwa to sama musi je wypić i dograć sezon kadrowy do końca. Zawsze doprowadzała rzeczy do końca. Nigdy nie działo się inaczej. Zapukała delikatnie do drzwi. Odpowiedziała jej głucha cisza. Chcąc się upewnić czy nikogo nie ma w pokoju nacisnęła cicho klamkę, a drzwi uskoczyły otwierając się szeroko. Wzięła głęboki oddech i weszła do środka. Panowała niczym nie zmącona cisza, którą teraz przerywało jej skrobanie paznokcia o wieczko pudełka, w którym skryte było jej marzenie. Ocierając szybko łzę weszła dalej i na łóżku zostawiła to co sama zniszczyła – swoją przyszłość. Od razu rozpoznała, które należy do Bartmana. Tylko on zostawiał wszystko na nim, a potem narzekał, że musi to sprzątać. Krzysiek należał raczej do osób, które pierwsze co zrobiły gdy wstały to ścieliły łóżko.
Odwracając się w stronę wyjścia, aż podskoczyła ze strachu. Przy szafie stał Zbyszek. Nie zauważyła go wcześniej, bo nie rozejrzała się dokładnie po pokoju. Mimo tego, że właśnie kilka dni temu zniszczyła mu świat on zewnętrznie wyglądał nienagannie. Ogolony z ułożonymi włosami. Aktualnie na nosie miał okulary. Diana uwielbiała gdy je nosił. A gdy do tego dodawał swój uśmiech była w siódmym niebie. Teraz nie mogła liczyć na to, że się uśmiechnie. Nie wiedziała czemu gdy go tylko zobaczyła nie wyszła jak oparzona z pokoju. Może liczyła na to, że on coś powie?
Patrzył na nią i widział w jej oczach smutek i żal. Wściekłość na samą siebie, a także obrzydzenie. Brzydziła się sobą i tym co zrobiła. Miała świadomość, że to wszystko jest tylko i wyłącznie jej winą, bo nie miała żadnych podstaw, żeby iść z Michałem do łóżka. Zwłaszcza jeśli chodzi o kwestie sfery fizycznej Zbyszek dawał jej to czego pragnęła. Doskonale wiedział czego potrzebuje kobieta. Umiał czytać jej w myślach. Jednak nie umiał jej tego wybaczyć, a przy najmniej nie po tak krótkim okresie. Nie teraz. Być może już nigdy miał jej tego darować.
- Przepraszam – wyszeptała.
Nie była w stanie powiedzieć tego głośniej. Płaszcz dławił jej gardło. Nie chciała płakać. Nie chciała, żeby myślał, że bierze go na litość, bo wcale tak nie było. Miał prawo jej nienawidzić. Rozumiała to. Rozumiała, aż do bólu. Spojrzała na niego i zauważyła coś czego nigdy by się po nim nie spodziewała. Jedna samotna łza, która była zapewne początkiem kolejnych spływała po jego męskim policzku. On, który nigdy nie pokazywał słabości teraz zrobił to. I to z jej powodu. A przecież nie chciała widzieć jego łez. Nie chciała go do nich doprowadzić. Jedna głupia chwila i teraz człowiek za którego oddałaby życie, a już z pewnością oddałaby życie za jego szczęście płacze i to z jej powodu.
Kretynka.
Podeszła do niego i starła słoną kroplę. Poczuła jak drży gdy go dotknęła.
- Skoro to zrobiłam to znaczy, że nie zasługiwałam na ciebie – każde kolejne słowo sprawiało jej i jemu nie miłosierny ból. - Nie jestem warta tego żebyś płakał – na koniec delikatnie jak na ostatnie pożegnanie musnęła jego wargi swoimi i czym prędzej wyszła z pokoju.
Zamykając za sobą drzwi usłyszała jak ze złości i bezsilności uderza z całej siły pięścią w ścianę, a potem rzuca jakimś przedmiotem o podłogę. 

6 komentarzy:

  1. Wcale się nie dziwię Dianie, bo pewnie sama czułabym to samo,co Diana. Nie miała prawa, by przy pierwszej lepszej okazji wskoczyć do łóżka innemu. Tutaj potrzeba czasu. Du.pek z tego ojca Mikołaja. W sumie, on nie zasługuje nawet na miano ' ojciec '.

    OdpowiedzUsuń
  2. nareszcie!!
    jeśli Michał nie obije buźki Lorenzo, to ja to zrobię!! biedna Diana, biedny Zbyszek, biedny Kubi :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmm ciężko jest wybaczyć zdradę i wydaje mi się, ze Diana doskonale o tym wie. Sama sądząc po tym jak zeragowała na Zbyszkową rozmowę też by mu tego nie wybaczyła.
    Mikołaj to inteligentny i rezolutny chłopczyk! Potraktwał Lorenzo tak jak a to zasłużył!

    OdpowiedzUsuń
  4. Brak mi słów, Popłakałam się na końcu. Szkoda mi Zbyszka, naprawdę mi go szkoda.

    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Scena między Dianą i Zbyszkiem i jeszcze ta piosenka rozbiła mnie kompletnie. Kobiety często płaczą przez facetów,ale kiedy to facet pokazuje jak bardzo jest bezsilny jest chyba jeszcze bardziej bolesnym widokiem. Ależ mi go szkoda! Znalazł się w sytuacji bez wyjścia. Nie powinien jej wybaczyć tej zdrady,ale mimo wszystko kocha ją nad życie.
    Mam nadzieję,ze Michał wreszcie pokaże pazury i zmiecie tego Lorenzo z powierzchni ziemi :) Jak on w ogóle śmie takiemu małemu dziecku mówić takie rzeczy? Co z niego za ojciec skoro bez żadnych skrupułów prowadzi do psychicznego rozbicia malca? Ciekawe o co tak naprawdę mu chodzi,bo wątpię,ze o Mikołaja. Wcześniej się nim nie interesował,więc teraz też pewnie ma go gdzieś. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. wiem, wiem rychło wczas się tutaj pojawiam, ale nie wiem jakim cudem przegapiłam ten rozdział. Dobra nieważne :) Czy ja mówiłam ze nie lubię Włochów, czy ten Lorenzo ma wszystkie klepki bo mi się wydaje że nie!! co za typ, ech...
    Jak zobaczyłam przy scence Zbyszka i Diany piosenkę Łez to momentalnie jakoś mnie ciarki przeszły, ta piosenka oddaje wiele uczuć które kiedyś sama przechodziłam, często to kobieta jest tą strona cierpiąca w podobny sposób jak Zibi, a przynajmniej faceci starają się nigdy tego nie okazywać, tutaj Ruda przyłapała Zbyszka na chwili słabości, ja nie lubie jak Zbyszek cierpi. Moze to okrutne ale Diana ma rację chyba nie była warta Zbyszka, bo po jednej podsłuchanej rozmowę wyciągnęła takie wnioski ze zniszczyła wszystko co budowali od dawna. Narzeczeństwo to też duże pokłady zaufania, ona pokazała że względem Bartmana nie ma go w ogóle

    OdpowiedzUsuń